Kto z nas nie słyszał, czy nie pił herbaty cejlońskiej? Dziś pola herbaciane na Sri Lance są jednym z najbardziej ikonicznych miejsc związanych z tym krajem. Przede wszystkim słynne jest jedno, znajdujące się w okolicy Lipton’s Seat. Czasem skrótowo jest opisywane też jako Lipton Seat. Odegrało ono bardzo istotną rolę w rozwoju przemysłu herbacianego na szafirowej wyspie. Dziś to także jedno z częściej fotografowanych miejsc na Sri Lance. Można je zobaczyć czasem na opakowaniach herbaty, a częściej w folderach reklamowych. Nas to nie dziwi, okolica jest naprawdę przepiękna.
Lipton’s Seat
Herbata cejlońska
Pierwsza eksportowa paczka cejlońskiej herbaty, wysłana w 1873 roku z Loolecondery do Londynu ważyła jakieś 10 kilogramów. Dziś Sri Lanka jest jednym z największych producentów herbaty na świecie, rocznie dostarczającym na rynek około 300-340 milionów ton liści, w większości czarnej herbaty. Przemysł herbaciany zatrudnia około miliona osób (z około 20-milionowej ludności), z czego gdzieś ¼ zatrudniona jest bezpośrednio na plantacjach. Przy zbiorze liści – na Sri Lance zawsze ręcznym – pracują przeważnie kobiety (najczęściej tamilskie), które dziennie zbierają 20-30 kilogramów liści.
Pola herbaciane przy Lipton’s Seat
Haputale i fabryka Dambatenne
Na początek należy się udać do miejscowości Haputale. Tam można zwiedzać fabrykę herbaty Dambatenne, ponoć największą w kraju, założoną w 1890 roku przez sir Thomasa Liptona. Wstęp nie kosztuje wiele, a w cenie jest przewodnik oprowadzający po fabryce i opowiadający, jak wygląda proces obróbki liści. Właściwie nie zmienił się on bardzo od końca XIX wieku. Zresztą większość fabryk herbaty, które mijaliśmy, miała już swoje lata, ale z drugiej strony to właśnie w tym tkwi ich urok.
Pola herbaciane fabryki Dambatenne
Po zbiorze liści istotna jest szybka obróbka, która odbywa się w fabryce położonej niedaleko plantacji. Suszenie, fermentowanie, cięcie i rolowanie maszynowe odbywa się podobnie jak w latach 80. XIX wieku, gdy opracowano metody przetwarzania surowca i potrzebne do tego maszyny. We wnętrzu fabryki herbaty Dambatenne nie ma wielu możliwości wykonywania zdjęć. No może z drobnymi wyjątkami, kiedy przewodnik na to pozwoli.
Fabryka herbaty Dambatenne na Sri Lance (oryginalna fabryka Liptona)
Chyba najbardziej niesamowity w tym miejscu jest zapach: intensywny, herbaciany (pola z krzewami nie mają tego mocnego, specyficznego aromatu). W poszczególnych salach zapach jest zróżnicowany w zależności od etapu obróbki liści: od świeżego aromatu zieleni po typowy aromat czarnej fermentowanej herbaty, ale niezwykle świeży i orzeźwiający.
Przygotowanie herbaty
Rodzaje herbaty
Następnie liście są sortowane w zależności od wielkości ciętych liści i stopnia ich oczyszczenia. Kolejnym wyznacznikiem typu herbaty jest wysokość uprawy:
– wysoka (high-grown) powyżej 1200 m n.p.m,
– średnia uprawa (mid-grown) na wysokości od 600 – 1200 m n.p.m.
– uprawa niska (low-grown) poniżej 600 m n.p.m.
Suszenie herbaty w fabryce
Za najbardziej wyszukane uważa się liście z upraw powyżej 2000 metrów nad poziomem morza, zaś najmocniejszy napar uzyska się z położonych nisko obszarów. Popularne jest tworzenie mieszanek, by uzyskać pożądany smak , aromat i moc naparu.
Pola herbaciane
Główne rejony upraw to Nuwara Eliya, skąd pochodzi high-grown, Dimbula, Kandy, Uva i Południowa Prowincja z uprawami low-grown.
Widok na pola herbaty w okolicy Haputale (Sri Lanka)
Lipton’s Seat i uprawa herbaty na Sri Lance
Uprawa herbaty zastąpiła kawę, ale jeszcze zanim na Cejlon zawitała kawa, Holendrzy eksperymentowali z masową uprawą cynamonu, który na wyspie jest rośliną rodzimą. Pierwsze naprawdę znaczące uprawy założono w 1767 roku na obszarze Kolombo, znanym dziś jako Cinnamon Gardens.
Malownicze wzgórza porośnięte herbatą.
Po objęciu władzy nad Cejlonem przez Brytyjczyków, zakazano prywatnych upraw cynamonu, by chronić rządowy monopol. Jednak już w 1833 roku zarzucono uprawy tej aromatycznej przyprawy, gdyż okazało się to nie dość opłacalne. Wtedy właśnie zwrócono się ku kawie ze względu na sprzyjające warunki: łagodne stoki wzgórz, duża wilgotność, umiarkowane temperatury. Jak już wspomnieliśmy przy Elli, plantacje kawy poraziła choroba, która w niedługim czasie spowodowała wymarcie praktycznie wszystkich krzewów. Próbowano uprawiać także kakaowiec i chinowiec (jako surowiec chininy, ówcześnie leku na malarię), jednak nie przynosiło to oczekiwanych zysków.
Sir Thomas Lipton w miejscu, w którym zwykł siadywać. Obecnie Lipton’s Seat to pomnik.
Plantatorzy wreszcie zwrócili uwagę na herbatę, która miała podobne wymagania, co kawa, ale jest rośliną bardziej odporną. I to był strzał w dziesiątkę! Herbata została w skrzynkach Warda przeszmuglowana na Cejlon w 1824 roku z Chin i posadzona w Królewskim ogrodzie botanicznym w Paradeniya pod Kandy. Miała to być ciekawostka botaniczna raczej niż komercyjne wykorzystanie krzewów – takie nastawione na zysk eksperymentalne plantacje założono w prowincji Assam w Indiach. Kolejne cejlońskie sadzonki pochodziły właśnie stamtąd.
Lipton Seat trudno przeoczyć.
Historia plantacji herbaty na Sri Lance
Pierwszą na Cejlonie plantację herbaty z prawdziwego zdarzenia założył sir James Taylor (urodzony w 1835 roku w Szkocji, zmarł w 1892 roku w Kandy) w Loolecondera w 1867 roku. Obejmowała ona początkowo 19 arów, ale była sukcesywnie powiększana. W 1872 roku w Loolecondera ruszyła fabryka herbaty z opracowanym przez sir Taylora urządzeniem do cięcia liści.
Plantacja herbaty Lipton’s Seat
Jednym z problemów szybko rozrastających się plantacji było znalezienie odpowiednich pracowników. Syngalezi niechętnie pracowali przy zbiorze liści, co wymagało staranności, ale i szybkości. Brytyjczycy sprowadzali z Indii Tamilów, bardziej pracowitych i zapoznanych już z pracą na plantacjach niż rodzimi Tamilowie z Cejlonu. W roku 1964 Indie i Cejlon podpisały porozumienie dotyczące repatriacji tamilskiej ludności pochodzącej z Indii i 600 tysięcy ludzi powróciło na subkontynent. Na niektórych opakowaniach cejlońskiej herbaty, tych bardziej ozdobnych, znajdują się scenki rodzajowe takie jak kobieta zbierająca liście. Zwróćcie uwagę, że wyglądem, zwłaszcza stroju, wygląda na Hinduskę: to właśnie jest tamilska kobieta ubrana w sari, tradycyjny ubiór w Indiach i wśród Tamilów na Sri Lance.
Po plantacji można sobie spokojnie chodzić.
Lipton’s Seat i herbata Lipton
Kolejną postacią w herbacianej historii Cejlonu jest Sir Thomas Lipton (1848 – 1931), znany przede wszystkim jako założyciel imperium Lipton, kojarzącego się jednoznacznie ze wspomnianym naparem. Już jako zamożny przedsiębiorca, posiadający sieć sklepów wielobranżowych, w 1888 roku wszedł w branżę herbacianą. Założył sklep połączony z herbaciarnią. Na skutek rosnącego popytu i własnej filozofii – sprzedaży jak najlepszych towarów po jak najniższej cenie, przystępnej dla niezamożnej klasy pracującej – postanowił kupić własną plantację herbaty. W ostatniej dekadzie XIX wieku dobił targu z Jamesem Taylorem odkupując od niego plantację wraz z fabryką i tamilskimi pracownikami.
Pola herbaciane w Haputale
Lipton’s Seat to jedno z ulubionych miejsc sir Liptona, gdzie przy filiżance herbaty raczył gości pięknym widokiem wysoko położonych plantacji. W 1898 roku z rąk Królowej Wiktorii odebrał tytuł szlachecki, głównie jako uznanie zasług w kwestii upowszechnienia herbaty – Lipton Yellow Label – i sprawienie, że stała się towarem dostępnym, a nie jak dotąd – luksusowym i drogim. Obecnie w tym miejscu znajduje się pomnik sir Liptona, gdzie siedzi on sobie na ławeczce. Stąd właśnie nazwa – Lipton’s Seat.
Dawna plantacja herbaty Lipton
Lipton’s Seat obecnie
Dziś firma Lipton posiada plantacje herbaty głównie w Indiach i Kenii, plantacja w Haputale należała do Liptona w latach 1890 – 1930, potem przeszła w ręce Dambateene Group, części Lankan Tea & Rubber Plantations. Faktem jest, że ich głównym odbiorcą wciąż pozostaje Lipton, a ich produkty są częścią mieszanki Liptona. Swoją drogą na Sri Lance można kupić specjalną, lokalną mieszankę – „Lipton Ceylon”. Okolica jest przepiękna. Rozległe pola herbaty na liczących 2 tysiące metrów wysokości nad poziom morza wzgórzach. Piękny widok, malowniczy! Tyle herbaty, że życia nie starczy na jej przepicie. Byliśmy oczarowani pięknem krajobrazu, wielkością upraw i ich urodą! Ikoniczny widoki Sri Lanki!
Lipton’s Seat
Zwiedzanie Lipton’s Seat, informacje praktyczne
Słynne miejsce widokowe znajduje się na wysokości 1970 m n.p.m., ale bez problemu można tam dojechać taksówką, czy innym środkiem transportu. Z Haputale jeżdżą tu autobusy. Pierwszy przystanek to wioska Poonagala, tu znajduje się fabryka Dambetenna Tea Factory, którą jak pisaliśmy można zwiedzać z przewodnikiem. Z niej można przejść do Lipton’s Seat lub przejechać się (autobusem lub z kimś, kto oferuje płatną podwózkę). Tę trasę można pokonać samodzielnie, albo zacząć i po drodze złapać tuk-tuka. Przynajmniej część warto zobaczyć, ze względu na przepiękne widoki.
Plantacja Lipton’s Seat to znów płatne wejście, acz także niedrogie. Mamy bramkę i kolejny fragment do przejścia do właściwego punktu widokowego. Tu także można znaleźć kogoś, kto nas za odpłatą powiedzie. Natomiast jeśli jedziemy samochodem to należy go zostawić przed bramką. Od bramki mamy już drogę wolną i plantację oraz punkt widokowy oglądamy po swojemu. Cała okolica jest przepiękna, malownicza i to jedna z ikon Sri Lanki.
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Ella to niewielka miejscowość w prowincji Uva. Ze względu na położenie pośród gór i łagodny, wilgotny klimat, świetnie udaje się tutaj herbata oraz turystyka. Prawda jest taka, że Ella wygląda po prostu jak typowy turystyczny kurort i jest to jedno z tych miejsc, skąd biorą się historie o Lankijczykach-naciągaczach i bardzo wygórowanych cenach za wszystko, co się tylko da sprzedać turystom.
Kobieta tamilska zbierająca herbatę
Ella – trasa kolejowa
Nie spędziliśmy tutaj wiele czasu, ale kilkukrotnie próbowano od nas wyciągnąć pieniądze choćby za pozowane zdjęcia. Grzeczna, ale stanowcza odmowa lub po prostu ignorowanie wystarczały, by nie być dalej nagabywanym. Nie można tego porównać z agresywnym naciąganiem, jakiego doświadczyliśmy np. w Maroko, czy Egipcie. Niemniej jednak dość mocno odstawało od tego, z czym się spotykaliśmy na reszcie Sri Lanki.
Pola herbaciane (Ella)
Do Elli ściągnęły nas dwie rzeczy. Pierwsza, to coś, czego niestety nie udało się zrealizować. Słynna trasa kolejowa, w szczególności odcinek Nuwara Eliya – Ella. Podobno najbardziej malowniczy i widowiskowy. Dlaczego nie wyszło, pisaliśmy przy Nuwari. Natomiast Ella jest otoczona górami i chcieliśmy zdobyć jeden ze szczytów.
Schody na Mały Szczyt Adama
Mały szczyt Adama
Góra ta nazywana jest Little Adam’s Peak, nazwa ta nawiązuje oczywiście do dwukrotnie wyższej świętej góry – Szczytu Adama. Nazwa lankijska tej góry to Punchi Sri Pada, więc skoro oryginał nawiązuje do Adam’s Peak (Sri Pada), tak też zostało w tłumaczeniu. Lankijczycy znaleźli kilka podobieństw między tymi dwiema górami, tak już zostało.
Kapliczka na wierzchołku Małego Szczytu Adama (Ella)
Mały szczyt Adama mierzy 1141 m n.p.m. przy niedużej wysokości względnej, co czyni z niego łatwą wspinaczkę i to pomimo gorąca i wilgoci. Pod sam koniec jest trochę schodów do pokonania, ale wejście i zejście z góry zajmie w sumie trochę ponad godzinę. Dłużej, gdy odpoczywamy i się rozglądamy na szczycie. Schody były też na Szczycie Adama, ale tutaj to naprawdę przyjemna wędrówka i krótka. Jeszcze jednym podobieństwem jest to, że zaleca się, by wchodzić tu rano, gdy nie jest za gorąco. Weszliśmy w południe, zresztą nie tylko my. Dało radę. Prawdę mówiąc już po dużym szczycie i płaskowyżu Hortona, ten w Elli to naprawdę spokojny spacerek.
Mały Szczyt Adama – widok na okolicię
Ze szczytu Little Adam’s Peak rozciąga się imponujący widok na góry i stoki porośnięte krzewami herbacianymi. To także miejsce, gdzie można spotkać kobiety zbierające liście herbaty. Niby jest okazja na dobre zdjęcia, ale to wszystko niestety jest tu płatne. Wejście na szczyt nie, ale zdjęcia ludzi owszem.
Krzewy herbaciane (Ella)
Pola herbaciane
Krzewy herbaciane nie rosły naturalnie na Cejlonie, ani nawet w Indiach. Zostały sprowadzone (właściwie to przemycone) przez Anglików z Chin. Ale w XIX wieku transport nie był tak szybki jak dziś, co odbijało się na sadzonkach roślin. O tym jak wynalazek angielskiego botanika wpłynął na rozwój gospodarki kolonialnej Wielkiej Brytanii można poczytać na blogu Trykowska Studio.
Góry wokół Elli
Niewiele brakowało, a zamiast słynnej cejlońskiej herbaty, pilibyśmy cejlońską… kawę. W latach 30. XIX wieku Brytyjczycy intensywnie reformowali wszelkie gałęzie cejlońskiej państwowości, z gospodarką agrarną włącznie. Przyjazne temperatury wynoszące 20-30 stopni w skali Celsjusza i duże opady na licznych wzgórzach obszaru znanego jako Highland sprzyjały uprawie kawy.
Okolice Ella to doskonałe miejsce na górskie wędrówki
Rozpoczęto uprawy na szeroką skalę. Jednak w 1847 roku doszło w Anglii do załamania gospodarki, z czego wynikały lokalne problemy płacowe na Cejlonie. Gwoździem do trumny okazał się grzyb atakujący kawę. Od 1869 rok w ciągu piętnastu lat, zaraza wyniszczyła praktycznie wszystkie uprawy kawy. Brytyjczycy musieli znaleźć coś innego. Wybór padł na herbatę. O tym więcej przy wpisie o Lipton’s Seat.
Kwiaty pośród krzewów
Odpoczynek w Ella
Ella sama w sobie nie zachwyciła nas. Kurort jak kurort, z mnóstwem turystów. W okolicy jest jeszcze kilka szczytów do zdobycia, są też wodospady i sama okolica jest bardzo malownicza. Warto jednak zobaczyć jak bardzo różnią się lokalne domostwa Lankijczyków zajmujących się zbieraniem choćby herbaty od reszty zabudowań. Wchodząc na Mały Szczyt Adama jest możliwość przyjrzenia się im. My zaś weszliśmy na górę i bardzo szybko ruszyliśmy dalej, do mniej uczęszczanych części Cejlonu.
Ella, część nieturystycznaElla, część turystyczna
Jeśli spodobał Ci się wpis polub nas na Facebooku.
Kandy (syng.
මහ
නුවර,
tamil. கண்டி)
czasem uchodzi za kulturalną lub religijną stolicę Sri Lanki. Dziś jest to
święte miasto buddystów, którzy przyjeżdżają tu oddać cześć najważniejszej
relikwii w kraju – zębowi Buddy. To
też dawna stolica ostatniego królestwa Cejlonu, część Złotego Trójkąta, a także
lokacja filmowa. Niebanalna, zwłaszcza dwie z nich są dość wymagające.
Tama Victoria koło Kandy
„Indiana Jones” i Sri Lanka
Kilkukrotnie wspomnieliśmy, że na Sri Lance czuje
się klimat Indiany Jonesa. Porównanie jest nieprzypadkowe. Wszak tutaj ekipa Stevena Spielberga w 1983 roku kręciła
wiele scen do filmu „Indiana Jones i Świątynia Zagłady” (lub „Indiana Jones i
Świątynia Przeznaczenia”, bo pod takim tytułem w Polsce wchodził do kin film „Indiana Jones and the Temple of Doom”).
Choć obraz z 1984 roku jest drugim w serii, chronologicznie dzieje się przez
„Poszukiwaczami zaginionej Arki”. Jeśli dodamy, że za produkcję odpowiada George Lucas, to już taki przeskok
czasowy nie powinien dziwić.
Filar z którego kręcono Indianę Jonesa
Początkowo film, którego główna akcja rozgrywa
się w Indiach, miał być kręcony w północnym regionie tego kraju. Jednak po
zapoznaniu się ze scenariuszem przez indyjski wydział kultury, nie wyrażono
zgody na produkcję w ich mniemaniu obraźliwą i
rasistowską. Zaproponowane liczne poprawki do scenariusza, ale twórcy nie byli
na szczęście chętni na ustępstwa. Przenieśli się więc na Sri Lankę, głównie w
okolicy Kandy. Był jeszcze drugi powód wybrania Cejlonu: David Lean, ale do
niego jeszcze wrócimy.
„Indiana Jones i Świątynia Zagłady”. Przy budowanej tamie Victoria nagrywano scenę na wiszącym moście.
Okolice Kandy: Tama Victoria
Jedna ze scena w filmie „Indiana Jones i
Świątynia Zagłady” zapisała się szczególnie w historii kina. Mianowicie
sekwencja na moście wiszącym nad rzecznym wąwozem. Zapędzony w pułapkę Indiana
Jones przecina most, na którym stoi i cała konstrukcja widowiskowo spada do
wąwozu, a wrogowie kończą w paszczach wygłodzonych krokodyli. Scena ta była
kręcona nieopodal Kandy na rzece Mahaveli
Ganga (najdłuższa rzeka Sri Lanki, 335 kilometrów długości), a konkretnie przy
budowanej wówczas tamie Victoria.
Skała przy tamie Victoria, okolice Kandy. Tu kręcono drugiego Indianę Jonesa
Historia i zwiedzanie Tamy
Tama
Victoria planowana była przez blisko 30 lat, a jej budowa rozpoczęła się w
1978 roku. Zapora została uroczyście otwarta w kwietniu 1985 roku, a więc rok
po premierze filmu „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”. Jest to najwyższa tama
na Sri Lance – mierzy 122
metry wysokości i 520 metrów długości. Tworzy ogromny zbiornik
retencyjny, co sprzyja zarządzaniu zasobami wody i jednocześnie tama
funkcjonuje jako elektrownia wodna.
Tama Victoria z punktu widokowego
Nie jest trudno trafić do tamy Victoria z Kandy,
zwłaszcza gdy ma się tak dobrego kierowcę, jak
nasz. Dla odwiedzających dostępny jest jeden punkt widokowy, ale wejście na
samą tamę jest surowo zabronione odkąd Tamilskie Tygrysy przeprowadziły
nieudany zamach na obiekt. Zresztą do punktu obserwacyjnego też nie jest tak
łatwo dotrzeć, trzeba poprosić żołnierzy o zezwolenie. Ci zazwyczaj wpuszczają,
potem już w Visitor’s Center wpisujemy się do księgi i wychodzi się na balkon.
Na tym koniec. Bardzo nas to rozczarowało, gdyż wyglądało na to, że nie
zobaczymy wymarzonej lokacji. Z punktu obserwacyjnego udało się dojrzeć jedynie
konstrukcję – słup – na którym umieszczono w 1983 roku kamerę. Ale najważniejszego,
czyli skały i filarów mostu, nie dało się dojrzeć.
Widok na skałę przy tamie
Kręcenie filmu przy tamie
Twórcy
musieli nagrywać ujęcia tylko w jednym kierunku, by nie pokazać placu budowy
tamy. Obecnie w teorii (bo w praktyce ciężko dostać zezwolenie) tamą można się
przedostać na drugą stronę rzeki, ale w 1983 roku budowa nie była na tyle
zaawansowana, by to umożliwić. Jedyny most na drugą stronę to był filmowy most
wiszący. Nie wyglądał zbyt solidnie (chociaż był), więc Steven Spielberg ze
swoim lękiem wysokości musiał jechać do oddalonego o 10 kilometrów „normalnego”
mostu, by przedostać się do ekipy po drugiej stronie.
„Indiana Jones i Świątynia Zagłady”. Na dawnej plantacji herbaty zbudowano indyjską wioskę Mayapore. Obecnie wszystko zarosło.
I tu ciekawostka. Wytłumaczenie,
że chce się zobaczyć nie tamę, a jakieś skały, bo kiedyś kręcono tam film, o
którym nikt tu nigdy nie słyszał, brzmi dziwnie. Nasz kierowca, widząc jak
ogromnie nam zależy, by dostać się na tamę, bardzo pomógł nam zagadać i
zakręcić pracownika obiektu, że – nie wierząc własnemu szczęściu – weszliśmy na
ściśle chroniony teren! Podjechaliśmy kawałek do innego punktu widokowego,
dostępnego jedynie dla pracowników tamy, skąd zobaczyliśmy wszystko, czego
pragnęliśmy. Oczywiście ten pracownik pojechał z nami, by mieć pewność, że nie
robimy jakiś inżynieryjnych zdjęć tamy. Tam zaś doskonale było widać skałę, na
której zawisł Indiana Jones, filary do których przywiązany był most i kanion w
dole. Cudowny widok, bardzo rozpoznawalny!
Miejsce gdzie znajdowała się indyjska wioska, obecnie zarosło. Bez maczety trudno przejść.
Set jetting i znajomość filmów na Sri Lance
Film „Indiana Jones i Świątynia Zagłady” nie jest
szeroko znany na Sri Lance. Nie znał go nasz kierowca, nie znał też pracownik
tamy. Na tablecie włączyliśmy słynną scenę ze „Świątyni Zagłady”, by pokazać ją
pracownikowi tamy i kierowcy. Bardzo emocjonalna reakcja ich obu – zwłaszcza
pana od tamy – sprawiła nam ogromną radość. Dobry film budzi emocje pomimo
upływu czasu i różnic kulturalnych.
Pola herbaciane, Hantana
Niektórzy
twierdzą, że tama jest najtrudniejszą lokacją z „Indiany” do zobaczenia.
Mieliśmy ogromne szczęście, z różnych przyczyn. Jedną z nich było to, że dzień
później było wielkie buddyjskie święto – pełnia księżyca – i tym samym dzień
wolny, a i tama niedługo była zamykana. Przed weekendem już nikomu się nie
chciało dzwonić po urzędach wyżej, więc nas wpuścili. Udało nam się także wejść
tam, gdzie zwykły turysta nie miał prawa wejść, by zobaczyć upragnioną lokację.
To była zdecydowanie udana wyprawa! Przejazd przez tamę i oglądanie tego miejsca
z drugiej strony, było niemożliwe z powodu obostrzeń i tu już nie nalegaliśmy.
Starczyło to, co zobaczyliśmy.
Podsumowując, tama Victoria to piękna lokacja, wyzwaniem jest się na nią dostać, tym większa satysfakcja, gdy się udało. Natomiast sama tama znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od Kandy. Tu właściwie można dojechać jedynie samochodem lub tuk-tukiem. Droga jest dość kręta.
Droga między polami herbacianymi w Kandy
Kandy: Pola herbaciane Hantana
Tama to nie jedyna lokacja z
Indiany w okolicy. Część zdjęć kręcono też w sierocińcu dla słoni – Pinnawala,
część zaś na polach herbacianych. Kandy znajduje się w dolinie pod masywem
górskim Hantana, osiągającym
wysokość do 1118 metrów
n.p.m. Mgliste stoki porastają krzewy herbaciane, znajduje się tutaj także Muzeum cejlońskiej herbaty. Niestety
nie udało nam się do niego dotrzeć (ale na Sri Lance zwiedzaliśmy fabrykę Liptona). Za to mogliśmy podziwiać zapierające dech widoki okolicznych wzgórz i
dolin. Jest to też obszar popularny wśród uprawiających łagodną turystykę
górską.
Pola herbaciane otaczające Kandy
Samo muzeum jest jedną z
popularniejszych atrakcji i do niego dojeżdżają czasem turyści. Dalej znajdują
się stare plantacje i fabryki, kiedyś opuszczone, obecnie tylko trochę
wykorzystywane. Jednak to nie herbata, ani górskie widoki były dla nas
najważniejsze. Pamiętacie indyjską wioskę, do której trafia Indiana Jones,
Willy i Shorty po rozbiciu się samolotu? Tutaj rozpoczyna się i kończy przygoda
ze świętym kamieniem Śankary.
Pole Oodewella
Dotarcie do lokacji na plantacji
Miejsce to jest ogólnodostępne, ale porzucone.
Herbatę zbierają jedynie okoliczni mieszkańcy na własne potrzeby, wiele miejsc
pochłonęła dżungla. Niestety również to jedno konkretne miejsce było bardzo
zarośnięte. Nie mieliśmy czym torować sobie drogi w gęstwinie, na domiar złego
zaczęła się ulewa, a godzina robiła się coraz bardziej późna. W każdym razie
przemokliśmy i aż nazbyt dobrze zapoznaliśmy się z lokalnymi pijawkami (więcej
o nich przy okazji wpisu o Sinharaji). To też taki moment, w którym trzeba
sobie powiedzieć dość. Jeśli ktoś się będzie tu wybierał, to maczety są
naprawdę wskazane.
Głazy na dawnej plantacji
Mieliśmy w miarę dokładne
wskazówki od innych poszukiwaczy filmowych lokacji (stąd: templeofdoomlocation.blogspot.com),
ale najważniejszy i najbardziej charakterystyczny element lokacji – wielki
kamień z niszą na filmowy artefakt – trzeba było odszukać pośród zarośli.
Niestety, nie udało się to nam tym razem, nie zawsze się udaje. Droga była dość
wymagająca. Nie dało się tu podjechać samochodem, ale pod ostatnią kwartę
(jednostka podziału plantacji) można dotrzeć tuktukiem. Zresztą teren Oodewella Top Division był znany
lokalnej młodzieży pijącej tu alkohol. Jednak o kręconym tu filmie nie
wiedzieli.
Centrum Kandy
Królestwo Kandy i historia Sri Lanki
Kandy jest jednym z
najważniejszych miast na Sri Lance i drugim co do wielkości, choć liczy
zaledwie ok. 120 tysięcy mieszkańców. Z pewnością jest też jednym z
najświetniejszych ze względu na swoją historię: wszak było ostatnią stolicą
niezależnego królestwa lankijskiego. Stare miasto zostało wpisane na listę UNESCO w 1988 roku.
Jezioro Kandy
Miasto położone jest między
wzgórzami Wyżyny Kandy, otoczone przez pola uprawne – głównie herbaty.
Odczuliśmy już, że tutejszy klimat jest chłodniejszy
i znacznie bardziej deszczowy (tutaj trwał okres monsunowy) niż na nizinie,
kwalifikując się do strefy klimatycznej lasów deszczowych. Nie przeszkadzało to
w zwiedzaniu okolic, ot trzeba przygotować się na krótkotrwałe opady.
Kompleks świątyni Zęba w Kandy to najważniejszy zabytek miasta
Powstanie Kandy
Miasto
Kandy zostało założone prawdopodobnie w XIV wieku przez króla Vikramabahu III, którego Królestwo
Gampola miało stolicę nieopodal późniejszego Kandy. Jedna z historycznych nazw
Kandy brzmiała Senkadagalapura lub Senkadagala Siriwardhana Maha Nuwara, co
znaczyło „Wielkie miasto Senkadali o olśniewającym blasku”, co bywało skracane
do Maha Nuwara, czyli Wielkie Miasto lub Stolica. Nie do końca jest jasne kim –
lub czym – był Senkadala: mieszkającym nieopodal braminen, żoną Vikramabahu czy
specyficznym kamieniem? Natomiast używane w czasach kolonialnych Kandy to skrót
od nazwy Kanda Uda Rata, co oznacza „Krainę na wzgórzach”. Obecnie w języku
syngaleskim funkcjonuje nazwa Maha Nuwara, często skracana po prostu do Nuwara.
Sztuczne jezioro przy świątyni Zęba
Sena Sammatha Wickramabahu (rządy
w latach 1473–1511) był pierwszym królem Królestwem Kandy, częściowo zależnym
od współistniejącego Królestwa Kotte. Jako samodzielne i ostatnie na wyspie
królestwo, Kandy stało się w 1592 roku. Bezpośrednią przyczyną było zajęcie
przez Portugalczyków obszarów wybrzeża. Portugalczycy przybyli na Sri Lankę w
1505 i od tego czasu zmagali się z Królestwem Kandy. Jedno zagrożenie
kolonialne zostało zastąpione przez drugie. W latach 1638-1640 do prób
podporządkowania Cejlonu włączyli się Holendrzy, którzy niebawem zastąpili
Portugalię. Przepuścili oni w 1765 roku atak na Kandy i tymczasowo zajęli
stolicę, zmuszając króla do podpisania pokoju w 1766 roku, który oddawał Holendrom wybrzeże. To był okres
nieustannego spychania i osłabiania Kandy.
Waran paskowany w jeziorze
Upadek Królestwa Kandy i okres brytyjski
Holenderski Cejlon został zajęty przez Brytyjczyków w 1796 roku, a na mocy traktatu z Amiens po rewolucji francuskiej stał się oficjalnie kolonią brytyjską. Anglikom zaś nie zależało na zachowaniu władzy królewskiej na tej wyspie. Seria konfliktów i otwartych wojen zakończyła się porażką Królestwa Kandy w 1815 roku, abdykacją króla Sri Vikrama Rajasinha i uznania króla Grzegorza III jako głowę Cejlonu. Zakończyła się trwająca 2500 lat rodzima monarchia. Królewski pałac można oglądać przy Świątyni Zęba.
Oświetlenie świątyni w Kandy
Tak upadło ostatnie królestwo Lankijczyków. Warto wspomnieć, że w Królestwie Kandy obowiązywały dwa
języki urzędowe: syngaleski i tamilski, co obowiązuje na Sri Lance do dziś. W
latach 1817 – 1948 państwo istniało jako kolonia: Cejlon Brytyjski. W roku 1972 oficjalnie została proklamowana
Demokratyczno-Socjalistyczna Republika Sri Lanki z prezydentem na czele; do tej
pory państwo pozostawało dominium brytyjskim. Dziś jest członkiem brytyjskiej
Wspólnoty Narodów. Jednak to już jest ten okres, w którym Kandy traciło na
znaczeniu politycznym i gospodarczym na korzyść Kolombo, które stawało się
bramą Sri Lanki na świat.
Świątynia Zęba w Kandy
Kandy obecnie
Kandy nas urzekło kolonialną architekturą oraz pięknym położeniem pośród wzgórz i nad Jeziorem Kandy. Właściwie jest to sztuczny zbiornik wodny w kształcie prostokąta o długości obecnie 3,4 kilometra, założony w 1807 roku przed Świątynią Zęba. Miał służyć jak rezerwuar wody na czas pory suchej, a także do hodowli ryb. Dziś jezioro jest domem nie tylko dla karpi, ale także bardzo licznych białych czapli, czarnych kormoranów i kruków oraz gadów: waranów paskowanych i żółwi błotnych. Niezwykłe wrażenia robią całe stada ogromnych nietoperzy: rudawek wielkich. I choć widzieliśmy je już w Anuradhapurze, dopiero w Kandy widzieliśmy ich wieczorne przepiękne stadne przeloty.
Rudawka wielka (Pteropus giganteus) jest czasem nazywana latającym psem. Można je oglądać na przykład we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Zostały uwiecznione tak w „Moście na rzece Kwai” Davida Leana, jak i „Indiana Jonesie”. Tam Jones nazywa je gigantycznymi nietoperzami wampirami (giant vampire bat). Nietoperze wampiry występują w Amerykach, od Meksyku po Chile i Argentynę. Zaś wracając do świątyni, warto dodać, że pierwotnie znajdowało się przed nią pole ryżowe z niewielkim stawem pośrodku, zwanym Kiri-muhuda, czyli Morzem Mleka.
Rudawka wielka to dość częsty widok w Kandy
Kandy i Ząb Buddy
Przy okazji zwiedzania Anuradhapury i Polonnaruwy napomknęliśmy o buddyjskiej relikwii, jaką jest ząb
Buddy. Lankijczycy uważają, że relikwia jest zębem Gautamy Buddy i traktują ją jako jeden ze skarbów narodowych. Wraz
z przenoszeniem stolicy, przenoszono także relikwię, gdyż król był osobiście
odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo odkąd w IV wieku n.e. trafiła do króla
Anuradhapury. Do Kandy ząb trafił w XVI wieku i zdecydowano się wybudować
kompleks świątynny, który swą wielkością i wspaniałością miał być adekwatny do
rangi skarbu. Obok świątyni wzniesiono Pałac
Królewski, który można zwiedzać do dziś. Pierwsza świątynia została
ukończona w 1595 roku, ale na skutek portugalskiej inwazji, nie przetrwała
długo. Na szczęście na czas wojen Ząb był ukrywany w bezpiecznym miejscu poza
stolicą. Kompleks pałacowo-świątynny to najważniejsza i właściwie jedyna
zabytkowa, rdzennie lankijska część Kandy. Reszta to już pozostałości
postkolonialne.
Świątynia Zęba Buddy w Kandy
Do świątyni poszliśmy przed świtem.
Wejście na teren Sri Dalada Maligawa, czyli Świątyni Zęba, oddzielone jest od
przylegających terenów wąską fosą i murem. Zaraz za bramą wejściową widzimy
pawilon na planie ośmiokąta, pochodzący z początku XIX wieku. Pattirippuwa, bo
tak się nazywa, miał służyć do eksponowania przez władcę relikwiarza z zębem w
czasie publicznych uroczystości. W okresie kolonialnym w pawilonie umieszczono
bibliotekę, która znajduje się tam do dziś.
Świątynia Zęba w Kandy
Świątynia Zęba
Pawilon został zniszczony w latach 90. XX wieku podczas wojny domowej, ale szybko go zrekonstruowano. W sumie świątynia była dwukrotnie atakowana przez Tamilskie Tygrysy (w większości byli to hinduiści, więc poza podziałem narodowościowym dochodził tu konflikt religijny). Główna świątynia jest piętrowa i okala ją również piętrowy budynek przeznaczony dla wiernych. Szczególnym wydarzeniem jest otwarcie relikwii o świcie. Przed drzwiami świątyni stoją bębniarze i wybijają rytm aż do czasu, gdy o wschodzie słońce drzwi się otwierają i mnisi wchodzą do środka, by odprawić odpowiednie rytuały. Na górnym piętrze wierni gromadzą się przed główną świątynią i czekają na otwarcie jej drzwi. W całym budynku jest mnóstwo osób z darami, głównie kwiatami, owocami i miseczkami ryżu.
Relikwia zęba Buddy przyciąga do Kandy wielu pielgrzymów
Święta relikwia
Relikwia Zęba Buddy ukryta jest w siedmiu szkatułach ozdobionych
klejnotami, zamkniętych wewnątrz dekoracyjnego złotego relikwiarza w formie
stupy. W głównej świątyni wystawiony jest także przenośny relikwiarz, używany
podczas Kandy Esala Perahera, czyli Festiwalu Zęba. Jest to święto, podczas
którego słoń z pokaźnymi ciosami obwozi relikwiarz z zębem ulicami miasta. Z
całą pompą: historycznymi strojami, tradycyjnymi tańcami i procesjami, odbywa
się ono rokrocznie w lipcu i sierpniu.
Świątynia Zęba
Do kompleksu świątynnego można
podejść przez cały dzień, nawet jeśli nie zamierza się go zwiedzać. Bilety
kupuje się w automatach nieopodal świątyni. Natomiast jeśli się ich nie kupi,
można budowlę oglądać z zewnątrz. Ma to bardzo praktyczne znaczenie, bo tam też
czasem odbywa się część kolorowych ceremonii. Natomiast jak już decydujemy się
na zwiedzanie, to należy pamiętać jeszcze o konieczności oddania butów
(dodatkowa opłata) i ewentualnym skorzystaniu z przewodnika (także dodatkowo
płatne). Nasz kierowca radził nam sobie pominąć ten wydatek, jedyna rada to
zaglądać w różne zakamarki, bo oznaczenia wewnątrz świątyni są dość słabe. Nam
udało się zobaczyć ceremonię wewnątrz świątyni, gdzie rano witano relikwię.
Świątynia Zęba
Pałac Królewski w Kandy
Przy Świątyni Zęba znajduje się
wspomniany już Pałac Królewski. Ten pochodzący z XVI wieku budynek nie jest
zbyt imponujący, ale ma wielkie historyczne znaczenie. tutaj urzędował ostatni
król syngaleskiej dynastii, Sri Vikrama Rajasinha. Obecnie w pałacu znajduje
się muzeum. Można tam również zobaczyć wypchanego słonia Radża (zapis: Raja) (żył
w latach 1913 – 1988), który przez 50 lat uczestniczył w festiwalu Zęba, z
czego przez prawie 40 lat nosił szkatułę z zębem. W 1986 roku prezydent Sri
Lanki ogłosił Radżę skarbem narodowym. Gdy dwa lata później zwierzę padło,
ogłoszono żałobę narodową. Warto odnotować, że nie wolno fotografować się ze
słoniem Radżą w tle, podobnie jak z podobiznami królów i posągami Buddy.
Pałac Królewski w Kandy
Kandy: Hotel Suisse
Kontynuując tematykę filmu
„Indiana Jones i Świątynia Zagłady”. Ekipa filmowa była zameldowana w Suisse Hotel. Jest to nie tylko najświetniejszy
hotel w mieście, ale także część dziedzictwa kulturalnego. Budynek powstał w
XVII wieku i należał do królewskiego ministra. Po antybrytyjskiej rebelii w
latach 1817 – 1818 przeszedł w ręce brytyjskiego oficera. Później wielokrotnie
zmieniał właścicieli, by w 1924 roku zostać zakupionym przez Szwajcarkę, która
urządziła w nim hotel.
Hotel Suisse w Kandy
Dziś Suisse Hotel jest zarządzany przez lankijską firmę hotelarską. W hotelowym lobby wiszą zdjęcia nawiązujące do bogatej historii obiektu i jego znamienitych gości. Nie ma wzmianki o pobycie Stevena Spielberga, Kate Capshaw czy Harrisona Forda, ani nawet gościach Mr i Mrs. Longfellow (pod takimi imionami zameldowano w hotelu pytony). Hotel Suisse, tak się zdarzyło, był tuż przy naszym skromnym hotelu, więc wycieczka była dla nas obowiązkowa. Suisse znajduje się bardzo blisko jeziora, a jednocześnie wyróżnia się w okolicy, stąd trudno go przeoczyć.
Peradeniya, Królewski Ogród Botaniczny w Kandy
Peradeniya, czyli królewski Ogród Botaniczny w Kandy
Królewski ogród botaniczny w Peradeniya to nasz kolejny punkt
zwiedzania w okolicach dawnej stolicy. Ogród znajduje się na przedmieściach
Kandy. Pierwotny Królewski ogród botaniczny został założony aż w 1371 roku
przez króla Vikramabachu III na brzegiem rzeki Mahaweli. Kolejni królowie
kontynuowali dzieło botaniczne założyciela, ale wojna z Wielką Brytanią na
początku XIX wieku doprowadziła ogród do ruiny.
Wiszący most w Peradeniya
Brytyjczycy nie chcieli zarzucać
idei ogrodu botanicznego, wręcz przeciwnie: już w 1821 roku opracowywano nowe
założenia ogrodowe i rozpoczęto nasadzenia. Pierwotnie była to co prawdy
plantacja kawy i cynamonu, ale już dwadzieścia lat później oficjalnie założono
nowy Królewski ogród botaniczny. Dziś jest to jeden z największych ogrodów
botanicznych w całej Azji.
Królewski Ogród Botaniczny w Kandy
Jednym z ciekawych miejsc w ogrodzie jest wielka polana, wokół której znane osoby nasadzały drzewa. Są więc drzewa zasadzone przez kolejnych brytyjskich monarchów, światowych polityków, ludzi kultury, sztuki i nauki, jak choćby drzewo Jurija Gagarina. Z Polaków roślinę zasadził tu Józef Cyrankiewicz (pierwszy sekretarz KC PZPR).
„Most na rzece Kwai” kręcony w ogrodzie Peradeniya w Kandy. Tu znajdowała się kwatera sił Brytyjskich.
Ogród botaniczny i David Lean
W czasie II wojny światowej na
terenie ogrodu naczelny dowódca sił sprzymierzonych, lord Louis Mountbatten, założył główną kwaterę Dowództwa na Azję
Południowo-wschodnią. W tej roli Królewski ogród botaniczny wystąpił w filmie
„Most na rzece Kwai” (premiera 1957 rok) w reżyserii Davida Leana. W filmie widzimy też kilka scen, których akcja działa
się na Birmie przy budowanym moście, ale najprawdopodobniej także powstały pod
Kandy, na przykład gąszcz bambusów nad brzegiem rzeki. Inna scena to wspomniane
już rudawki. Tu właśnie najłatwiej zobaczyć ich latające chmary (choć trzeba
mieć szczęście). Zaś poza nietoperzami możemy tu wypatrzeć motyle, małpy,
żółwie (są nawet w małych sadzawkach) i przede wszystkim ptactwo. Spielberg i
Lucas byli wielkimi fanami Leana, potrafili jeździć na lokacje jego filmów i
nagrywać tam swoje własne (o tym wspominaliśmy przy okazji Sewilli czy Guadix).
Scenę z rudawkami w „Moście” i w „Jonesie” są bardzo podobne, obie nagrano
gdzieś w tej okolicy.
Żółw w Ogrodzie Peradeniya
Jest jeszcze most wiszący nad
rzeką Mahaweli. Można przez chwilę poczuć się jak Indiana Jones. Taka dodatkowa
atrakcja. Centrum Kandy jest usłane postkolonialnymi budynkami, ale też bardzo
turystyczne. Obok Kolombo czy turystycznego wybrzeża, to właśnie tutaj
koncentruje się nocne życie. Jest mnóstwo knajpek, sklepów, ale też
organizatorów wycieczek. Jednak jeśli zapytamy kogoś o kręcone tu filmy, raczej
niewiele powiedzą. Za to można zastanowić się nad jeszcze jedną atrakcją,
kulturalną rewią rdzennych tańców. Z powodu pijawek i przemoczenia, nie
dotarliśmy na pokaz.
Peradeniya
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Nazywane czasem Wenecją Orientu lub Wschodu, albo miastem ogrodów, Suzhou (chin. 蘇州;) to ciekawe miejsce na wypad z Szanghaju. To miasto kanałów, którego ponad 40% powierzchni zajmuje woda. Jednak najciekawsze są tu ogrody, dzięki nim trafiło na listę UNESCO. Najstarsze, w formie niewiele zmienionej, istnieją tu jakieś 900 lat.
Suzhou
Jedwabny szlak i historia Suzhou
Jak to w historii Chin bywa, miasto to miało różne nazwy. Od najdawniejszych czasów było związane z królestwem Wu, przez pewien czas było nawet jego stolicą. Historyczne nazwy to między innymi Gusu, Wuxian, Wujun, Kuaiji. Najstarsze osadnictwo pochodzi z czasów XI wieku przed naszą erą. Zaś największy rozwój wiąże się z budową wielkiego kanału oraz jedwabnym szlakiem. Suzhou nie było na nim nigdy tak ważnym miastem jak Xian czy Luoyang, ale tutaj właśnie hodowano jedwabniki. Robi się to do dziś. Jest tu nawet muzeum jedwabiu, no i wiele sklepów, które także z tego żyją, pokazując przy tym kulisy produkcji jedwabiu.
Jedno z muzeów / fabryk jedwabiu
Kanały Suzhou i ulica Shantang
W Suzhou warto zacząć oglądanie miasta od ulicy Shantang. Prowadzi ona wzdłuż kanału Shantang (pochodzi on z IX wieku naszej ery) i to jest miejsce, które od razu przypomina nam Wenecję. Mamy tu wiele małych mostków, domy. W okolicy można zejść na lokalny targ, co jest bardzo ciekawe. Acz nie znajdziemy tu wielu „frykasów” znanych z targu w Pekinie, to wszystko jest bardziej lokalne, mniej turystyczne. Same kanały są bardzo ważne w Suzhou, mieście które znajduje się nad Wielkim Kanałem i jednocześnie Wielkim Jeziorem (Tai Hu).
Shantang w Suzhou
Ogrody chińskie
Po zwiedzeniu kanałów czas na ogrody. Wraz z rozwojem handlu jedwabiem od XIV wieku miasto mogło sobie pozwolić na rozbudowę ogrodów. W pewnym momencie było ich 287, do dziś przetrwało 69. Dziś 9 z nich zostało wpisanych zbiorowo na listę UNESCO, w dwóch turach. Pierwsze cztery w 1997, reszta w 2000 roku. Zobaczenie wszystkich z nich zajmuje trochę czasu, ale przede wszystkim dwa są dość znane, ważne i nie bez powodu przyciągają , tłumy. Czy najlepsze, tego nie wiemy. Nie zwiedziliśmy wszystkich.
Bonsai / penzai (penjing)
Chińskie ogrody w dużej mierze kształtowały zarówno buddyzm, jak i konfucjanizm. Z jednej strony stawia się w nich na prostotę i pewien minimalizm, przy jednoczesnym unikaniu prostych form czy linii. Dzięki temu wygląda raczej na dziki, choć naprawdę jest mocno wypielęgnowany. Bardzo istotna jest też rzeźba terenu, architektura (pawilony, wytyczone ścieżki, te jednak nie powinny być zbyt proste) i przede wszystkim woda. Ogrody chińskie inspirowały też ogrody japońskie. Tamte z kolei, choć zachowują harmonię i wiele elementów, stawiano na dużo mniejszym obszarze. Do tego dochodzi ważny element asymetrii. Również kwestia naturalności roślinności nie była tak istotna, za to bardziej liczył się pejzaż. Stąd więcej tam kamiennych ogrodów czy bonsai. Przykład typowego japońskiego ogrodu opisywaliśmy przy okazji Himeji. Oczywiście osobnym rodzajem są te przygotowane pod hanami jak ten w Fukushimie. Zaś więcej o bonsai przeczytacie tutaj.
Ogród Mistrza Sieci
Suzhou: Ogród Mistrza Sieci
Ogród Mistrza Sieci to najstarszy zachowany ogród w Suzhou. Pochodzi z 1140 roku i został zainspirowany prostym życiem rybaka. Tu jest wszystko, co powinno być w chińskim ogrodzie – pawilony, woda, skały, bujna roślinność. Jest też bonsai oraz zwierzęta, czyli przede wszystkim złote rybki, czyli podgatunek karasia chińskiego (Carassius auratus). To ogród Mistrza Sieci, więc ryby muszą być.
Ogród Mistrza Sieci
To właśnie w Chinach zaczęto hodować złote rybki. Początkowo przeniesiono je do małych, przydomowych zbiorników wodnych, jako zapas żywności. W czasach dynastii Qin (265-420 naszej ery) zaczęto wspominać o czerwonych rybkach, jednak hodowla ozdobna rozwinęła się dopiero w czasach dynastii Tang (618-907). Dużą rolę odegrał tu też buddyzm i praktyka darowania zwierzęciu życia, zwana fangsheng. Pod koniec X wieku złote rybki już celowo krzyżowano tworząc nowe, barwne odmiany. Moda ta rozprzestrzeniła się dalej, do Japonii, Wietnamu, a potem jeszcze dalej.
Ogród Mistrza Sieci – złote rybki
Suzhou: Ogród Pokornego Zarządcy
Drugi z wyróżniających się ogrodów to Ogród Pokornego Zarządcy. Jest on największy w całym Suzhou i jest jednym z czterech największych ogrodów w Chinach. Liczy sobie 52 tysiące metrów kwadratowych. Formalnie pierwszy ogród założono tu w 1131 roku, ale bardziej właściwy kształt i charakter nadano mu dopiero w 1513 roku. Jak łatwo się domyśleć, jest też najczęściej odwiedzanym ze wszystkich ogrodów.
Ogród Pokornego Zarządcy i zbieranie owoców lotosu
W tym ogrodzie z kolei mamy widoczne wpływy japońskie. Są karpie koi, czyli ozdobna forma karpia. Karpie były także początkowo hodowane przez Chińczyków jako pewna alternatywa dla złotych rybek, jednak popularność koi zaczęła w Japonii w latach 20. XVIII wieku. Koi zresztą znaczy po japońsku tyle co karp. Poza rybami w ogrodach można spotkać ptactwo, głównie kaczki, ale też żółwie (np. ozdobne pochodzące z Ameryki).
Ogród Dobrego Zarządcy w Suzhou
Drugi japoński wpływ to bonsai. Znów, podobnie jak z ogrodami, czy karpiami koi, w Japonii bonsai nie powstało samoistnie. Sztuka miniaturyzowania drzew i krzewów przybyła tam z Chin i zwana jest penzai. Swoją drogą penzai (lub penjing) polegało bardziej na tworzeniu miniaturowych pejzaży z wykorzystaniem mchu, czy kamieni. Japończycy mocno rozwinęli tę sztukę, stworzyli też style bonsai. Dziś zwłaszcza w Chinach terminy te często są wymienne. Zaś bonsai jest często istotnym elementem ogrodu chińskiego.
Ogród Pokornego Zarządcy
Wuxi: Ogród Li
Ogrodów z listy UNESCO jest 9. Poza dwoma wspomnianymi są tam między innymi Pawilon Lazurowej Fali, Ogród Par, Ogród Lwiego Zagajnika, Ogród Kuszący do Pozostania czy Ogród Przebywania (lub Szczęścia w innym tłumaczeniu). Ale jak wspomnieliśmy w samym Suzhou, tych ogrodów jest jeszcze więcej. A jeśli popatrzy się na cała metropolię, można dodać jeszcze kolejne. Jak choćby ogród Li w mieście Wuxi uchodzący za jeden z najbardziej malowniczych w całych Chinach.
Ogród Li w WuxiOgród Li w Wuxi
Wuxi (无锡) samo w sobie jest też dobrym miejscem, by zobaczyć jeszcze dwie rzeczy. Wspomniane już Wielkie Jezioro, czyli Tai Hu lub jezioro Tai. Tu jest wiele punktów widokowych. W wodzie zaś poza rybami hoduje się słodkowodne perłowce. Widać też jak na brzegu pną się w górę nowoczesne miasta. Druga rzecz to uprawy herbaty. Niestety nie są tak spektakularne jak choćby Lipton’s Seat na Sri Lance.
Pole herbaciane Wuxi
Luzhi: kanały
Natomiast skoro już jesteśmy w okolicach Suzhou i delty rzeki Jangcy, warto zajrzeć do któregoś z małych miasteczek z kanałami. Jednym z nich jest Luzhi (甪直镇), które odwiedziliśmy. Ale w okolicy jest ich wiele więcej, choćby Xitang (tam kręcono „Mission: Impossible III”). Są one dość podobne i jak ogrody w dużej ilości mogą się mylić.
Kanał w Luzhi
Samo Luzhi przypomina dziś trochę skansen, zwłaszcza jak porówna się je z kanałami Suzhou. Bardziej odpowiada wyobrażeniu o starodawnych Chinach. Zresztą mamy tu nawet muzeum etnograficzne. Zaś największą zabawą jest oczywiście przepłynięcie się po kanałach.
Kanał w Luzhi
Suzhou oczywiście oferuje dużo więcej atrakcji, tak nowoczesnej architektury, pagód, świątyń, murów, bram miejskich, kanałów czy ogrodów, które niekoniecznie trafiły na listę UNESCO.
Wielkie Jezioro (w tle Wuxi)
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.