Będąc na Krecie koniecznie chcieliśmy zobaczyć któryś z tamtejszych wąwozów. Oczywiście padło na największy, czyli Samarię. Tam spędziliśmy praktycznie cały dzień. Ale po drodze z Balos zaliczyliśmy jeszcze jeden wąwóz – Topolię, między miejscowościami Topolia i Kutsamatados, łącząc go z wykutą w jaskini świątynią Agia Sophia. Jak się okazało, to miejsce, które przyciąga wiele wycieczek z Polski.
Droga przez wąwóz Topolia
Wąwóz Topolia: Dojazd
Duże wrażenie robi już sam przejazd krętymi drogami wzdłuż wąwozu Topolia. Wąwóz oczywiście najlepiej zwiedzać z dołu. Z różnych przyczyn (tak czas, jak i chęci oglądania różnych rzecz), oglądaliśmy go z góry, zatrzymując się na punktach widokowych. Zresztą był on niejako dodatkową atrakcją.
Agia Sophia (Wąwóz Topolia
Jaskinia Agia Sophia
Główna to jaskinia Agia Sophia, czyli Bożej Mądrości. Znajduje się tutaj kapliczka o tej samej nazwie. Niewielka, ale robiąca bardzo pozytywne wrażenie.
Jaskinia Agia Sophia
Już w czasach neolitycznych ta obszerna pełna nacieków skalnych jaskinia była miejscem kultu. Nazwa Agia Sophia może być nawiązaniem do bazyliki Hagia Sophia w Konstantynopolu (obecnie Istambuł), skąd mają pochodzić ikony przywiezione tutaj po poddaniu Konstantynopola Turkom Osmańskim.
Ołtarz Agia Sophia
Mitologiczne aspekty wąwozu Topolia
Jest to miejsce intrygujące, z którym wiążą się ciekawe legendy, a jaskinie pozostają niezbadane do końca.
Jaskinia Agia Sophia w wąwozie Topolia
Jedna z legend mówi o dwóch mnichach, którzy ukrywali się tutaj podczas okupacji weneckiej. W rozpaczliwym geście, dla zdobycia przychylności okupanta względem miejscowej ludności, ci dwaj mnisi poświęcili swoje życia i polecili przesłać władzom weneckim swoje głowy. Dwa bezgłowe szkielety znaleziono pochowane w jaskini.
Agia Sophia
Oczywiście są też wcześniejsze mity związane z tym miejscem, nie tyle jaskinią, co całą okolicą. Podobno razem z nimfami i elfami mieszkała tu bogini Britomartis, córka Zeusa. Co ciekawe bogini urodziła się w innym wąwozie, czyli wspomnianej Samarii. Wpadła w oko królowi Minosowi, który postanowił uczynić z niej swoją kochankę, a ta uciekając przed nim rzuciła się w morze. Zaś w samej Topolii nie raz odpoczywał Talos, uczeń i siostrzeniec słynnego mitycznego Kreteńczka – Dedala, twórcy labiryntu w Knossos i ojca Ikara.
Wąwóz Topolia (Kreta, Grecja)
Zwiedzanie Agii Sophii
Kościół/jaskinia jest otwarta codziennie, a wstęp bezpłatny. Agia Sophia funkcjonuje jako miejsce kultu, ale uroczystości odprawia się tylko dwa razy w roku: na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Przy wejściu zbierają cegiełki na naprawy. Jest też zajazd, no i wielu turystów z Polski, więc obsługa zdążyła załapać już parę słów.
Wąwóz Topolia
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Wodospad Kamieńczyka, zwany z niemiecka Zackelfall, zaś po polsku czasem wodospad Kamieńczyk, znajduje się w Karkonoskim Parku Narodowym i jest to najwyższy wodospad w Sudetach. Oficjalnie jest wpisany w rejestr pomników przyrody, ale jeszcze ciekawsza jest jego filmowa, a dokładniej narnijska historia.
Wąwóz Kamieńczyka, czyli Narnia
Narnia i Wodospad Kamieńczyka
W lipcu 2007 ekipa filmu „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian” ponownie zawitała do Polski. Pierwszy film kręcono między innymi w dolinie
Dunajca, na jeziorze Siemanówka w Tatrach i w pewnym stopniu Błędnych Skałach
(Góry Stołowe), a także poza Polską, między innymi we Flock Hill, Adrspaskim Parku Narodowym, czy w Czeskiej Szwajcarii. Zatem nie dziwi, że Andrew Adamson
podjął decyzję o powrocie do Polski. Polska raczej była dodatkiem do Nowej
Zelandii, Czech i Słowenii, natomiast z wyścigu odpadły Chiny, Irlandia i Argentyna.
Wodospad KamieńczykaWąwóz Kamieńczyka
Sceny przy wodospadzie można dość
łatwo rozpoznać. Jest to fragment filmu, w którym rodzeństwo Pevensie wchodzi
do lasu i idzie wzdłuż kanionu szukając Aslana. Jedynie Łucja go widziała,
reszta szukała przejścia na drugą stronę.
Wąwóz Kamieńczyka
Kamieńczyk, potok, wąwóz i wodospad
Potok Kamieńczyk spada z
wysokości 27 metrów,
jest podzielony na trzy kaskady. Woda dalej płynie wąwozem Kamieńczyka.
Środkowa kaskada w pewnym momencie rozdziela się po półkach skalnych. Strumień
przy wodospadzie jest szeroki na kilkanaście metrów, ale szybko zwężą się do
jakiś trzech. Znajduje się tam też kocioł eworsyjny. Sam kanion ma długość 100 metrów i wysokość jakieś
30-35 metrów.
Wodospad Kamieńczyka
Środkowa kaskada kryje w sobie
jeszcze jedną tajemnicę. Znajduje się za nią sztucznie wykuta przez Walończyków
grota. Walonowie z Belgii wydobywali tu kiedyś ametysty i pegmatyt. Wodospad
sam w sobie jest atrakcją turystyczną udostępnioną do zwiedzania już od 1890.
Dziś wejściówka nad wodospad jest dodatkowo płatna (pomimo biletu do Parku
Narodowego). Całość jest ogrodzona, tak by trudno było się dobrze przyjrzeć
okolicy. Natomiast wchodząc na obszar wodospadu wszyscy dostają kaski na głowę,
na wypadek spadających odłamków. Wodospad znajduje się na szlaku czerwonym i czarnym ze Szklarskiej
Poręby na Szrenicę.
Wodospad Szklarka
Wodospad Szklarka i Szklarska Poręba
Wybierając się do Kamieńczyka
należy udać się do Szklarskiej Poręby. Wówczas warto poświęcić jeszcze trochę
czasu na Wodospad Szklarki i Szrenicę. Zaczniemy od wodospadu, który jest trochę
poza miastem. Szklarka (niem. Kochelfall) ma 13,3 metrów
wysokości, jednocześnie jest to szeroki i dużo łatwiej dostępny wodospad. Przed
nim znajduje się parking, skąd krótkim spacerem docieramy do głównej atrakcji
mijając po drodze schronisko „Kochanówka”. Warto dodać, że kiedyś istniała tu
możliwość regulowania przepływu wody. Ze Szklarskiej najłatwiej dotrzeć tu albo
zielonym szlakiem wzdłuż rzeki Kamienna albo czarnym szlakiem.
Szrenica zimąSzrenica zimą
Szrenica
Nad okolicą wznosi się mierzący 1362 metry szczyt górski Szrenicy (niem. Reifträger). To doskonałe miejsce do podziwiania Karkonoszy, zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie. Na górze znajduje się schronisko „Szrenica”. Można tu wejść szlakiem czerwonym lub czarnym ze Szklarskiej Poręby lub zielonym z Jakuszyc. Istnieje też wyciąg, który podwozi nas pod prawie sam szczyt. Potem zostaje kawałek do przejścia czarnym szlakiem. Góra jak i pobliska Hala Szrenicka słynie też z doskonałych, jak na Polskę, warunków narciarskich.
Trasa na SzrenicęSzlak na Szrenicę
Wąwóz Kamieńczyka i Szklarska: Dojazd
Sama Szklarska Poręba to bardzo przyjemne miasteczko. Łatwo znaleźć tam nocleg, czy jedzenie, a także inne dodatkowe atrakcje, jak Krucze Skały, czy historyczne wille. Dodatkowo jest też Aquapark, czy dinopark. Z Wrocławia stosunkowo łatwo dojechać tu za pomocą Kolei Dolnośląskich.
Hala Szrenicka
Jeśli jedziemy samochodem to do wodospadu najlepiej dojechać przejeżdżając przez Szklarską Porębę, wyjazd drogą numer 3 w kierunku Jakuszyc. Tam znajdują się dwa płatne parkingi w miarę blisko wodospadu. Oba są doskonałym punktem startowym trekkingu na Szrenicę, mijając wodospad oczywiście.
Szrenica
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Wiemy jakie jest najbrzydsze
miasto Nowej Zelandii – Christchurch, a jakie nam się najbardziej spodobało?
Odpowiedź jest prosta – Queenstown.
Dlaczego? Tu już będzie trudniej. Po pierwsze okolica, ta jest niesamowita. A
po drugie sam klimat tej miejscowości. Nie jest to nic wykwintnego, raczej
typowy kurort z mnóstwem
turystycznych atrakcji, ale przy tym wszystkim zadbany i autentyczny. Nie
próbujący udawać niczego, to nas urzekło.
Widok na Queenstown
Okolice Queenstown
Przed przyjazdem nie spodziewamy
się wiele, bo i inne miasta Nowej Zelandii już widzieliśmy. Uroku Queenstown na
pewno dodaje położenie: otoczone górami, położone nad jeziorem o nieregularnym
kształcie. Rozpościerają się tu szczyty The
Remarkables. Taka nieskromna, ale przecież trafiona nazwa gór, które
otaczają to miasto. Najwyższy szczyt – Double
Cone – liczy 2319 m
n.p.m. Jest tu dużo infrastruktury dla narciarzy. Więc już zanim docieramy do
zabudowań, robimy kilka przystanków na „scenicach” i już nam się tu wszystko
podoba. Góry, jezioro, drzewa.
Widok na Queenstown z Bob’s Peak
Punkt widokowy na Queenstwon
Najładniejszy widok na całą
miejscowość rozpościera się z gór. W samym Queenstown znajduje się kolejka
linowa, można wjechać na górę i skorzystać z punktu widokowego na Bob’s Peak, restauracji, skoków na
bungee, czy nart. Kolejka oczywiście jest płatna, ale mimo wszystko warto.
Można też tu wybrać się wieczorem, by stąd oglądać niebo. Oczywiście na to są
specjalne wycieczki. Trasa kolejki uchodzi za najbardziej stromą na południowej
półkuli.
Centrum Queenstown
Centrum turystyczne
W przeciwieństwie do wielu innych
miejscowości w Nowej Zelandii, Queenstown żyje do późnych godzin nocnych, nie
wymiera po 18. jak wiele innych mieścin. To naprawdę niezły kurort, z wieloma
różnymi knajpami. I to różnymi, nawet irlandzka z muzyką na żywo się znajdzie.
Port może już nie robi takiego wrażenia, ale
parowiec na brzegu jeziora Wakatipu z górami i lasami w tle dodaje temu
miejscu uroku i klimatu.
Ithilien, obóz Faramira nieopodal Queenstown
Obóz Faramira nieopodal Queenstown
Niedaleko od Queenstown znajduje
się kilka miejsc na władcowej trasie po lokacjach. Najbliższe jest Ithilien, czyli obóz Faramira. Znajduje
się na drodze do Glenorchy (tam też
kręcono kilka ujęć z „Władcy”), tuż za Closeburn.
Trzeba zjechać na kemping. Miejsce poza Googlem nie jest oznaczone. Trochę
ciężko je rozpoznać bez dekoracji i filtrów, ale to jest to. Zresztą brzeg
jeziora wygląda bardzo ładnie, nawet bez filmu warto się tu zatrzymać.
Ithilien, obóz Faramira
Posągi Argonath na Anduinie
Kolejne bardzo ciekawe miejsce to wąwóz Kawarau, niedaleko Chard Farm Vineyard. Znajdują się tam kolumny królów na Anduinie, czyli Argonath. Można tam dojechać samochodem, zjechać z drogi głównej i podążać szutrówką. Niestety nie ma tu parkingu, co gorsza również barierek, ale ruch nie jest zbyt duży. Możemy za to popatrzeć na wąwóz w miejscu, gdzie stały kolumny. Kręcono je z dołu ustawiając szerokokątną kamerę dość nisko. Z góry niestety już tak okazale to miejsce nie wygląda. Samych posągów nie budowano w tym miejscu, zostały dodane w komputerze.
Wąwóz Kawarau czyli Argonath
Jadąc dalej drogą numer 6 w kierunku na Cromwell znajdziemy jeszcze inne
miejsca wąwozu Kawarau, gdzie znajdują się zjazdy na punkty obserwacyjne. Tam
już jest parking, barierki i możliwość
podziwiania walorów miejsca. Tyle że to
już nie jest filmowy fragment.
Wąwóz Kawarau czyli Argonath
Rivendell, staniki, Cardrona i Queenstwon
Kolejne filmowo istotne miejsce to Cardrona Valley. Tu kręcono z kolei okolice Rivendell,
wykorzystując ujęcia Alp Południowych. Niestety dokładne miejsce już dość
trudno namierzyć.
Dolina Cardrona, droga w kierunku Queenstown
Zresztą Cardrona nie ma szczęścia do turystów, ale warto wspomnieć o pewnej nieistniejącej już dziś atrakcji. Otóż kiedyś znajdował się tu płot staników – Cardrona Bra Fence. Na przełomie 1998 i 1999 roku ktoś dla żartu zawiesił kilka biustonoszy na płocie przy drodze. Potem ludzie zaczęli wieszać kolejne, inni zaś przyjeżdżali tu, robili zdjęcia i zostawiali kolejne. Zbudziło to pewne zażenowanie wśród lokalnej społeczności. Część chciała zostawić tę kontrowersyjną atrakcję, jednak w 2006 roku zlikwidowano ją na dobre. Znajdowało się tam wtedy około 7400 staników. Może właśnie dlatego nie przepadają za ruchem turystycznym. Pomysł ten znalazł swoich naśladowców w Islandii, a potem w Norwegii.
Obóz Faramira nad jeziorem Wakatipu
Inne filmy kręcone w Queenstown
Ale nie tylko „Władca Pierścieni” miał tu swoją bazę. Właśnie ze względu na bardzo ciekawe okolice, Queenstown jest często wybierane przez filmowców. Tu powstało część scen dla „Mission: Impossible – Fallout” (zarówno tych udających częściowo Kaszmir, jak i tych z początkowej sekwencji ślubu, która powstała gdzieś przy brzegu jeziora Wakatipu). Tu także bazę miał Ron Howard kręcąc „Willow”. Z innych filmów, które powstały w okolicy warto wymienić: „X-Men geneza: Wolverine”, „Granice wytrzymałości”, serial „Miecz prawdy” czy „10.000 BC” Rolanda Emmericha (tu zdjęcia powstały choćby we wspomnianej dolinie Cardrona) lub „30 dni mroku” (gdzie Nowa Zelandia udaje Alaskę).
Jezioro Wakatipu (Queenstown, Nowa Zelandia)
Zwiedzanie i atrakcje Queenstown
Queenstown można także traktować jako bazę wypadową do wędrówek w
pobliskich górach. Jest tu kilka interesujących tras trekkingowych. No i
oczywiście to, o czym już wspominaliśmy: wiele zorganizowanych atrakcji.
Szybkie motorówki, parowce, paralotnie, bungee, ratfing i nie tylko. Oczywiście
jest też lokalne centrum z kiwi. Czyli można tu zostać na dłużej, jeśli
chciałoby się skorzystać z tych wszystkich przyjemności. To miasto w pewnym
sensie kojarzy się z Rotoruą. Tam dodatkowo mieliśmy Maorysów i geotermalne
cuda, tu w są wysokie góry i samo miasto wygląda mniej „tymczasowo”.
Jezioro Wakatipu (Queenstown, Nowa Zelandia)
Queenstown to z pewnością coś więcej niż tylko kolejne miasto na trasie. To całkiem miła odmiana od wielu miasteczek, ale też dobra baza wypadowa, nie tylko do Fiordland, ale również bliższych okolic. Góry nie bez powodu mają swoją nazwę. Widoki są naprawdę znakomite.
Góry Remarkables
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Góry Al-Hadżar (Al Hajar) to najwyższe szczyty we
wschodnim regionie Półwyspu Arabskiego. Wśród nich góruje Dżabal Szams lub Jabal Shams/Jebel Shams/Jabel Shams (spotkaliśmy
różne transkrypcje, po arabsku to: جبل شمس), czyli po naszemu
Słoneczna Góra. Ale to nie wspinaczka górska jest tu największą atrakcją, a coś
co nazywa się „Wielkim Kanionem Omanu”.
Dżabal SamsMartwa dolina (Valley Necrosis)
Dżabal Szams
Tu jest kilka miejsc, które
przyciągają ludzi, nie wszystkie jednak da się zwiedzać. Północny Wierzchołek
jest najwyższym szczytem gór Al Hajar (a zarazem Omanu i tej części Półwyspu).
Jego wysokość wynosi 3009
metrów n.p.m. Jest jednak niedostępny dla cywili – na
jego szczycie znajduje się baza wojskowa.
W teorii zapewne nie powinno się go nawet fotografować, ale ta baza faktycznie
przyciąga czasem aparat. Zresztą jest dość dobrze widoczna.
Wadi Ghul
Turyści mogą się wspinać na Południowy Wierzchołek o wysokości 2997 m.n.p.m, więc niewiele mniej. Da się tam też bez problemu dojechać. Jeszcze jedną z atrakcji jest trasa zwana Balcony walk, gdzie idzie się wzdłuż krawędzi kanionu. Tam gdzie można dotrzeć (bo nie jest to teren wojskowy), nie ma ani biletów, ani specjalnie barierek (te są tylko w kilku miejscach). Oczywiście trzeba uważać na pogodę, w szczególności wiatr.
Asfaltowa droga na Dżabal SzamsDalsza droga na Dżabal Szams
Kanion Wadi Nakhr
To jednak nie sam szczyt jest
atrakcją, a widok z niego. Dokładniej wspomniany już wielki kanion Wadi Nakhr, którego głębokość wynosi od
700 do nawet 2272 metrów
w najwyższym punkcie! Nie bez powodu nazywa się go „Wielkim Kanionem Omanu”.
Dojść do niego można z Wadi GhulDam, ale najbardziej widowiskowy Wadi
Nakhr jest ze szczytu Słonecznej Góry. Wielki Kanion to nie jest tylko
przyciągająca nazwa, w istocie, jeśli porównałoby się to miejsce z Wielkim Kanionem Kolorado, okazałoby się, że ten omański jest głębszy o co najmniej
kilkaset metrów. Za to jest zdecydowanie węższy, krótszy, no i mniej znany.
Dżabal Szams: Kanion Wadi Nakhr
Jebel Shams i Wadi Nakhr to
miejsca chętnie odwiedzane przez turystów, na Południowym Wierzchołku
znajdziemy nawet hotele. Nie tylko turyści zza granicy tu przybywają, by
cieszyć się pięknem. W okolicy czasem biwakują też Omańczycy. To niesamowite
miejsce, by oglądać całą okolicę z góry, widok naprawdę cudowny, zapierający
dech w piersiach.
Dżabal Szams i barierka
Jak dotrzeć do Dżabal Szams?
Droga na Jebel Shams zawiera
kilkukilometrowy odcinek pozbawiony asfaltu, ale całkiem niezły. W porównaniu
do przejazdu w górach Atlas w Maroku to trudne to nie jest. Zwłaszcza że tym
razem mamy auto z wyższym zawieszeniem (choć nie 4×4). Po drodze było kilka
miejsc, w których lokalni kierowcy proponowali, by zostawić swój samochód i
przejechać się ich. Zresztą widzieliśmy, że na trasie trwały prace,
przynajmniej związane z utwardzeniem, więc może i to ucywilizują. W każdym
razie obecnie pokonanie tej trasy zwykłym sedanem raczej byśmy odradzali.
Widok na kanion Wadi Nakhr (bez barierki)
By dojechać na górę i móc stamtąd
spokojnie oglądać kanion, trzeba się kierować na miejscowość Al Hayl lub dalej na Al Khitaym. Tam w okolicy znajdują się
zarówno wspomniane hotele, jak i kilku
punktów widokowych. Punkty te są dostępne dla przyjezdnych za darmo. Nie ma
żadnych biletów, płatnego parkowania, czy ograniczeń. Faktycznie przyjeżdża tu
wiele wycieczek, także zorganizowanych. Zatrzymują się, robią zdjęcia i jadą
dalej. Wystarczy trochę odejść jednak od wskazanych punktów i najczęściej można
dojść do krawędzi kanionu i już bez barierek stanąć nad krawędzią. Jest bardzo stromo, ale to nie jest jakieś
urwisko, choć uważać trzeba.
Dżabal Szams
Trzeba też uważać na kamienie. Te
potrafią być zdradliwe. Niekoniecznie śliskie, co jest zależne od pogody, ale
gorzej z ich stabilnością. Dodatkowo w okolicy pasą się kozy, co akurat w
Omanie nie dziwi specjalnie.
Dżabal Szams
Wadi Ghul i zwiedzanie okolicy
Jeśli jedziemy od południa (czyli
np. z Bahli lub Nizwy), można też zobaczyć kanion od dołu. Przy miejscowości Al Jirayfat można zjechać do
kamienistej Martwej Doliny (ang. Valley
Necrosis). Arabska nazwa Wadi Ghul fanom fantastki może kojarzyć się z ghulami, bardzo słusznie, stąd pierwowzór.
W mitologii arabskiej ghule były demonami, które grasowały na cmentarzach, w
fantastyce są jedną z form ożywionych truposzy. Wracając już na ziemię, można
sobie spacerować w głąb kanionu. Na przykład. do miejscowości Al Hajir.
Oczywiście droga wiedzie dalej i tylko widzimy jak okoliczne góry stają się
coraz wyższe. W okolicy można też znaleźć inne podobne miejsca do eksploracji.
Kanion Wadi Nakhr
Jeśli jednego dnia da się
zobaczyć kanion z góry i z dołu, można też zrobić bardzo ciekawe doświadczenie
polegające na zbadaniu różnicy temperatur. W naszym wypadku wyniosła ona blisko
12 stopni. Jeśli faktycznie co 100
m temperatura spada o pół stopnia, to zaiste różnica
jest gdzieś koło 2000 m.
Dżabal Szams: Kanion Wadi NakhrKanion Wadi Nakhr
Jeśli spodobał Ci się wpis polub nas na Facebooku.
W Nowej Zelandii lubią wiszące mosty. Gdzie jest rzeka i wąwóz, tam pewnikiem będzie i wiszący most. Najdłuższy z nich znajduje się nad wąwozem Buller (Buller Gorge) i mierzy 110 metrów długości. Przejście przez niego to atrakcja płatna, ale na szczęście w pakiecie znajduje się nie tylko most. Sam wąwóz Buller jest jednak stosunkowo niewielki, choć uroczy.
Rzeka Buller
Wąwóz Buller i gorączka złota
To kolejne miejsce z cyklu
przystanków i krótkich spacerów po drodze gdzieś dalej. Jest ich na Wyspie
Południowej trochę, zresztą nie tylko tam. Dużo czasu tu naprawdę nie potrzeba,
choć oczywiście można spędzić tu prawie cały dzień. Jedyna istotna różnica w
porównaniu do wielu innych miejsc tego typu, to prywatne przedsięwzięcie.
Parkuje się za darmo, ale na tym koniec.
Most wiszący nad rzeką Buller
Okolica była w XIX wieku zajmowana przez poszukiwaczy złota, można w lesie zobaczyć pozostałości ich osadnictwa. Są tu choćby opuszczone domy poszukiwaczy. Ta historia gdzieś żyje. Jednak nie należy tego miejsca traktować jako muzeum, czy źródła wiedzy. Wtedy będziemy zawiedzeni. Owszem służy ono celom edukacyjnym, ale w trochę innym charakterze. Tu przyjeżdżają wycieczki szkolne, więc przeprowadza się tu lekcje historii w terenie. Dla dzieci ciekawsze niż siedzenie w szkolnych ławkach, ale na tym koniec. Sama nazwa rzeki i wąwozu upamiętnia Charlesa Bullera, brytyjskiego parlamentarzysty, który był też dyrektorem New Zealand Company, firmy, która wspierała kolonizację tych wysp.
Najdłuższy most wiszący w Nowej Zelandii
Spacer przez las
Po przejściu przez most mamy ścieżkę przez las. To nam się bardzo podobało, ale faktycznie to las może nie jakich wiele, acz nie wyróżniający się zbytnio. Można podejść nad brzeg rzeki. Jeśli chodzi o widoki, to jest tu pięknie, zresztą jak w wielu miejscach Nowej Zelandii. Dalej zaś mamy pozostałości po poszukiwaczach. Jakieś pojedyncze domki, jakieś stare samochody. Trochę zużytego sprzętu. Nam oczywiście najbardziej podobał się spacer między drzewami, zwłaszcza, że to dobra przerwa od jazdy samochodem. No i jak w wielu podobnych miejscach, trasa taka w sam raz na około 30-45 minutowy spacer.
Ścieżka przez las
Jet-boatem po rzece Buller
Obiekt oferuje też dodatkowe
atrakcje. Pierwsza z nich to jet-boat.
Takich motorówek jest bardzo wiele w Nowej Zelandii, tu można przepłynąć się
przez rzekę Buller. Tym razem nie skorzystaliśmy. Zresztą woda była dość
spokojna, więc chyba lepiej znaleźć bardziej wymagającą trasę. My z tego typu łodzi skorzystaliśmy w Fiordland.
Rzeka Buller
Najdłuższy most wiszący w Nowej Zelandii
Druga atrakcja to kolejka
tyrolska obok wiszącego mostu. W ten sposób także da się pokonać rzekę.
Oczywiście dodatkowo płatne.
Las nad rzeką Buller
Zdecydowanie najważniejszą atrakcją, tą która rozsławiła to miejsce, jest oczywiście wspomniany most. Przypomina trochę ten z filmu „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”, tyle że jest metalowy. No i ludzie mają trochę problemu z wymijaniem się. Gwoli przypomnienia, ten filmowy zbudowano na Sri Lance nieopodal Kandy.
Okolice wąwozu Buller
Wąwóz Buller – dojazd
By dojechać do mostu i wąwozu trzeba z Nelson jechać drogą numer 6 na południe i szukać miejsca oznaczonego na Google jako Buller Gorge Swing Bridge za miejscowością Murchinson. Tam jest mały parking i wejście (płatne) na most.
Wąwóz Buller to kolejny z punktów, gdzie można się zatrzymać jadąc na południe, by odpocząć aktywnie od samochodu. Jednak pomimo najdłuższego mostu wiszącego, to miejsce nie wyróżnia się specjalnie od innych. Przyjemne, tylko tyle i aż tyle. Warto dodać, że dolna część wąwozu to miejsce jednego z nowozelandzkich maratonów.
Pozostałości po górnikach
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.