Spośród miast Kolumbii dwa spowite są czarną legendą, to Cali i Medellin (Medellín). To drugie chyba nawet bardziej, a to za sprawą Pabla Escobara i jego obrazu w popkulturze. Prawdę mówiąc niespecjalnie się na nie nastawialiśmy, ale ponieważ wybieraliśmy się do Guatape, to mieliśmy nocleg i pół dnia w Medellin. To nie dość, by wyruszyć szlakiem Escobara, ale wystarczająco, by wyrobić sobie zdanie o mieście, a raczej tym jego obliczu, które włodarze starają się zmienić.
Spis treści
Historia Medellin
Nazwa Medellin jest wymawiana w dwojaki sposób. Po hiszpańsku zbitkę „ll” czyta się jak „j”. W Kolumbii obok „j” wiele osób czyta ją jak „dż”, i to właśnie formę „Mededżin” częściej słyszeliśmy w okolicy.
Tu warto pamiętać, że miasta Ameryki Południowej nie zawsze mają za sobą bujną historię, przekładającą się na dużą liczbę zabytków. Takim kolonialnym miastem z interesującą starówką w Kolumbii jest Cartagena de Indias, Medellin wypada dość blado. Historia też raczej długa nie jest, w miejscu dzisiejszej dzielnicy El Poblado, Hiszpan Francisco Herrera Campuzano założył w 1616 roku wioskę San Lorenzo de Aburrá. Zaś w roku 1675 w miejscu obecnego centrum założono Villa de Nuestra Señora de la Candelaria de Medellín. Czyli miasto na cześć Matki Bożej z Candelarii na Teneryfie (tam znajduje się jej sanktuarium). Z czasem zaczęło się rozrastać, a nazwę uproszczono do Medellin. Następnie miasto stało się stolicą regionu Antioquia, co utrzymano także po uzyskaniu niepodległości.
Główny rozwój miasta wiąże się przede wszystkim z epoką przemysłową, zarówno tą z XIX wieku (Kanał Panamski pozytywnie wpłynął na rozwój gospodarki okolicznych krajów), jak i sytuacją po II wojnie światowej. Wówczas, analogicznie jak w Brazylii, do miasta zaczęto przesiedlać robotników licząc na rozwój przemysłu. Skończyło się to jednak katastrofą: wysokim bezrobociem, niewydolnym miastem, brakiem dostępu do podstawowej infrastruktury. W efekcie powstały fawele, a w mieście szerzyła się wysoka przestępczość.
Pablo Escobar i kartel z Medellin
Jednak to co się działo w latach 60. czy 70. to nic w porównaniu z tym, co miało dopiero nadejść. Lata 80. to okres, w którym nieformalną władzę nad miastem trzymał kartel z Medellin zarządzany przez Pablo Escobara. My dziś znamy go bardziej z popkultury, jest bohaterem wielu filmów i seriali (część z nich kręcono w Medellin), tam jednak to zdecydowanie bardziej żywa historia, budząca kontrowersje. Escobar był postacią nietuzinkową, z jednej strony inwestował nawet w rozwój faweli, polepszając ludziom byt, z drugiej nie patyczkował się z przeciwnikami. Wyznawał zasadę plata o plomo, czyli srebro lub ołów. Albo ktoś brał od niego pieniądze, dał się przekupić, albo kulka w łeb.
W czasach kartelu Medellin uchodziło za jedno z najbardziej niebezpiecznych miast świata. Po śmierci Escobara liczba przestępstw, w tym zabójstw, zaczęła spadać i dziś jest na przeciętnym (dla tej części świata) poziomie. Natomiast warto pamiętać, że to właśnie Escobar rozsławił Medellin. Dziś działa tu nawet muzeum tego kryminalisty, można też znaleźć agencje organizujące wycieczki do jednej z jego podmiejskich hacjend, a nawet podjechać pod dawne więzienie Escobara – La Catedral, obecnie zamienione na klasztor. Nie wspominając o mnóstwie pamiątek, w tym T-shirtów z hasłem plata o plomo.
Bezpieczeństwo w Medellin
Automatycznie narzucające się pytanie o bezpieczeństwo w Medellin ma dość skomplikowaną odpowiedź. Nie jest tak źle jak było, ale też w pełni bezpiecznie nie jest. Znów bardziej przypomina to układankę miast latynoamerykańskich, gdzie różnice między dzielnicami są spore i istotne. Turystom i ekspatom rekomenduje się dzielnicę El Poblado. Tam jest sporo hoteli, knajpek i generalnie jest bezpiecznie. Można spokojnie uczestniczyć w nocnym życiu i nocą wrócić do hotelu. Inne bezpieczne dzielnice to Laureles czy Envigado. Nie zaleca się jednak chodzić po zmroku po fawelach (w tym Comunie 13), ani tym bardziej po ścisłym centrum. W dzień fawele były zdecydowanie bezpieczniejsze w odbiorze niż okolice placu Botero. Ale wynika to wprost z tego, że fawele są wciąż zamieszkane, a Comuna 13 próbuje się zmieniać. Centrum zaś przyciąga też narkomanów i uchodźców, których podczas naszej wizyty było dość sporo.
Comuna 13, „dzielnica” Pablo Escobara
Oczywiście tym, co chce się doświadczyć w Medellin są fawele i widok, który jest bardzo często ukazywany w filmach. Trzynasta dzielnica (Comuna 13), czyli San Javier, ma właśnie dość długą i czarną historię z czasów Escobara. Może poza tym, że uchodziła za najbardziej niebezpieczną. Tu nie tylko działy kartele, ale też bojówki partyzantów (pamiętamy, że do 2016 w Kolumbii trwała wojna domowa). Rekrutowano stąd ludzi, dozbrajano ich.
Tu warto dodać, że robili to także konkurenci Escobara, jego samego najczęściej tutaj nie było, acz często potem przyjęło się potocznie błędnie nazywać tę dzielnicę jego imieniem w celach reklamowych i folderowych, mimo, że historycznie nie ma ku temu żadnych specjalnych przesłanek. W 2002 roku miała miejsce operacja Orión, kiedy to siły rządowe przeprowadziły szturm na dzielnicę, by wybić tam wszystkie działające bojówki. Było to dość krwawe starcie.
Obecnie, jakieś 20 lat później, Comuna 13 dalej wygląda biednie, dalej mieszkają tu ludzie, którzy niewiele posiadają. Jednocześnie stała się nietypową atrakcją turystyczną. Choć ludzi oczywiście najbardziej przyciąga tu Pablo Escobar, to popularne są wycieczki śladami lokalnych graffiti. Prawdę mówiąc chcieliśmy na taką wycieczkę się załapać, na Google Maps w okolicy metra San Javier jest ich sporo (niektóre nawet były oznaczone jako czynne 24h).
Szlak graffiti
Do Comuny dotarliśmy jednak dość późno, a okazało się, że te punkty to nic innego jak przewodnicy czekający na wycieczki. Nie znaleźliśmy niestety już nikogo, więc nie kręciliśmy się zbytnio po okolicy, gdyż przede wszystkim była nieciekawa, choć jak wspominaliśmy, raczej czuliśmy się bezpiecznie, ludzie tu zajmowali się swoimi sprawami, nie było żadnych narkomanów i innych dziwnych zaczepiających. Graffiti nie zdobi wszystkich domów, więc wiele miejsc zwyczajnie wygląda biednie, dość szybko można zrozumieć, czego się tu spodziewać i nie widzieliśmy potrzeby eksplorowania. Więc tu faktycznie przydaje się przewodnik, który jest w stanie rzucić światło na te dzieła, ale także zaprowadzić do tych, które warto zobaczyć.
Poza graffiti są tu dwie podstawowe atrakcje. Schody ruchome i kolejka liniowa. Wybraliśmy tę drugą (łatwiej było ją znaleźć). Stacja San Javier znajduje się niżej, natomiast fawele pną się w górę i stamtąd są widoki pozwalające zobaczyć cała panoramę dzielnicy. W obu przypadkach powstały początkowo z myślą o lokalnych mieszkańcach. Kolejka jest traktowana jako element linii metra. Oczywiście turyści też ją wykorzystują, by się przejechać i zobaczyć Medellin z góry. W przypadku schodów ruchomych jest tam też więcej atrakcji turystycznych. Obecnie również dzielnica La Sierra, niegdyś także bardzo niebezpieczna, otwiera się w podobny sposób na turystów.
Centrum Medellin
Centrum Medellin zaczęliśmy zwiedzać od Bazyliki Matki Bożej z Candelarii (sanktuarium na Teneryfie), tuż obok stacji Parque Berrío. Jechaliśmy uberem, kierowca najpierw sugerował, byśmy w ogóle tam nie jechali (ze względu na bezpieczeństwo), a potem nalegał, by bardzo uważać. Przy okazji pokazał nam jeden z problemów, jaki wówczas mieli w Medellin, czyli uchodźców z Wenezueli, którzy nie mają co ze sobą zrobić i odpowiadają za drobne przestępstwa. O ile na placach było ich niewielu, to już w parkach są całkiem liczni. Niestety nie jest to jedyny problem ścisłego centrum, drugi to narkomani, często bezdomni.
Efekt jest taki, że bazylika była zamknięta. Kościoły w centrum otwiera się tylko na czas mszy w obawie przed splądrowaniem (i zmianą w noclegownie), w Bogocie było dokładnie to samo. Dotyczy to także katedry. W Sao Paulo też nas przestrzegano i też przed katedrą było sporo bezdomnych, czy żebrzących, ale tam kościoły jednak nie były zamykane. Widząc jak wygląda centrum, z przejścia do katedry (i parku Bolivara) zrezygnowaliśmy.
Plac Botero
Za to doszliśmy do najlepiej rozpoznawalnej części starego centrum, będącej jednocześnie nowym nabytkiem, czyli placu Botero. W 2004 roku artysta Fernando Botero, prawdopodobnie najbardziej znany rzeźbiarz i malarz kolumbijski, swoją drogą urodzony w Medellin, podarował swemu rodzinnemu miastu 23 rzeźby, które wystawiono na placu. Dziś to swoisty park rzeźb i jedna z największych atrakcji turystycznych oraz symbol miasta. O ile dojście do placu jest dość nieciekawe, o tyle sam plac, zabezpieczony przez policję z psami, da się spokojniej zwiedzać. Trzeba nawet stawać w kolejce, by zrobić sobie zdjęcia z rzeźbami. Warto dodać, że Bogocie znajduje się muzeum jego sztuki, a jego rzeźby zdobią wiele miast Ameryki Południowej, a czasem nawet miasta poza nią, jak Monaco.
Na placu znajduje się pałac kultury Rafela Uribe Uribe (Palacio de la Cultura Rafael Uribe Uribe), który jest bardzo ciekawy ze względu na architekturę. Dość mocno wyróżnia się na tle Medellin. Obok jest też muzeum Antioqui, gdzie prezentowane są prace rodzimych twórców.
Dzielnice turystyczne
Natomiast jak wspominaliśmy wcześniej, życie turystów, czy ekspatów często ogranicza się do kilku bezpieczniejszych dzielnic, jak El Poblado. Tam też mieliśmy hotel (jest sporo do wyboru). W parku El Poblado nie było żadnych narkomanów, do kościoła św. Józefa przy parku można było spokojnie wejść, mimo że nie było mszy. To też zdecydowanie bardziej czysta dzielnica, przypominająca raczej zachodni świat, a niekoniecznie Amerykę Łacińską. Dotyczy to także kuchni, jest tam naprawdę z czego wybierać, ale niekoniecznie jest to jedzenie typowo kolumbijskie.
Wiele agencji turystycznych, organizujących wycieczki po okolicy Medellin, na przykład do Guatape, odbiera turystów jedynie w dzielnicach takich jak El Poblado (lub w parku el Poblado). Cześć z nich przebywając w tym miejscu, czerpie swoje wyobrażenie o Medellin, jako miejscu z bujnym życiem nocnym, mieście dość zachodnim. Tylko że to jest część dość skomplikowanej układanki. Jeśli chodzi o historyczność tej dzielnicy, czy zabytki, niewiele ona dziś oferuje.
Parki i festiwale w Medellin
Jednak władze starają się zmieniać charakter Medellin, sprawić by było przyjaźniejsze turystom. Wykorzystują do tego także klimat, więc nieformalna nazwa to Miasto wiecznej wiosny. I tak właśnie tutaj jest, niby pada codziennie, ale niewiele (często w nocy), jest ciepło, ale nie gorąco, a przede wszystkim jest zielono. Pomijając nieszczęsne parki w ścisłym centrum, znajdzie się tutaj, gdzie spacerować wśród zieleni. Mając więcej czasu warto rzucić okiem na ogród botaniczny, park Explora, park Bosych Stóp, park Życzeń, park Arví czy skansen Pueblito Paisa. Podobno zmieniają one odbiór Medellin, natomiast gdy zwiedza się naturę w Kolumbii, raczej nie jedzie się do parków miejskich.
Pozostaje więc przytłaczająca część miasta, a ta nie wypada dobrze. Na początku sierpnia zaś rozpoczyna się tygodniowy Festiwal Kwiatów (Feria de Las Flores), który powoli także staje się turystyczną atrakcją. Przy tym wszystkim inwestuje się w nowoczesne rozwiązania, oblicze się zmienia. Warto też pamiętać, że sama okolica sprzyja wędrówkom w górach, paralotniarstwu i innym atrakcjom, agencje turystyczne oferują spory wybór.
Jak dolecieć do Medellin?
Warto pamiętać, że Medellin ma dwa lotniska. Dla nas było to o tyle istotne, że przylecieliśmy do Medellin, a następnie odlatywaliśmy z niego. Mniejszy port lotniczy Olaya Herrera (EOH) znajduje się w centrum, i latają z niego lokalne linie, czartery czy Easyfly. Właściwy i główny port lotniczy José María Córdova (MDE), znajduje się jakieś 30 kilometrów od miasta. W teorii dojazd powinien być bezproblemowy, bo jest między innymi tunel, ale w praktyce przez korki sam przejazd zajął nam ponad godzinę. Za to ma ono sporo połączeń, także z karaibską częścią Kolumbii, więc dla podróżowania jest bardzo wygodne. Warto dodać, że w Medellin działa naziemna linia metra (jedyna w kraju), wspomagana kolejką linową, o której pisaliśmy. Kolejka to część normalnej komunikacji miejskiej, która sprawdza się tu znakomicie, zarówno dla mieszkańców jak i turystów. Nie jest jednak tak rozbudowana jak ta w La Paz.
Medellin i filmy
Medellin oczywiście dość często pojawia się w filmach, przede wszystkim o kartelach i Pablo Escobarze. Ze względu na wzniesienia i fawele miasto jest dość charakterystyczne, więc filmowcy często pojawiają się tu, by nagrać kilka ujęć, które uwiarygodnią produkcję, często są to szerokie kadry. To choćby „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” (2017), „Barry Seal: Król przemytu” (2017) Douga Limana. Chyba jednak najwięcej Medellin widać w serialu „Narcos” z platformy Netflix. Jest tam i plac Bolivara, i oczywiście fawele.
Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak kolumbijski | ||
Medellin | ||
Szlak filmowy | ||
Medellin |