Jedną z najpopularniejszych atrakcji w Słowenii jest Dolina Socza (lub Dolina Soczy), a dokładniej dolina rzeki Socza. To przede wszystkim miejsce aktywnego wypoczynku. Najpopularniejszy jest oczywiście rafting, ale to tylko część z możliwych atrakcji. Warto dodać, że rzeka Socza ma także swoją filmową historię, wliczając w to „Koło czasu” i „Narnię”. Głównym ośrodkiem turystycznym w tej okolicy jest miasteczko Bovec, z niego najczęściej zaczyna się eksplorację okolicy (ale można je praktycznie pominąć).

Co warto zobaczyć w Dolinie Rzeki Socza?
Kanion rzeki Socza i bitwy nad Soczą
Rzeka Socza (słowen. Soča, wł. Isonzo) ma długość zaledwie 136 kilometrów, wypływa z Alp Juliańskich (na zachód od szczytu Triglav) w Słowenii i uchodzi do Zatoki Weneckiej we Włoszech. Historycznie zasłynęła jako teatr wojen. Po raz pierwszy w 1500 roku, gdy Wenecja bała się tureckiego najazdu, Leonardo da Vinci przygotował plany ufortyfikowania rzeki, by odeprzeć nieprzyjaciół. Jednak prawdziwa tragedia rozegrała się tu podczas I wojny światowej.

W latach 1915 – 1917 miały miejsce tu tak zwane bitwy nad Isonzo (Soczą). Było ich w sumie dwanaście. Ścierały się tu siły Włoch z sojuszem Niemiec i Austro-Węgier. Włochy w 1915 roku dołączyły do Ententy, której obiecały ziemia na terenie obecnej Słowenii. Plan był taki, by zająć Ljublanę i zagrozić Wiedniowi oraz odciągnąć siły austriackie ze wschodniego frontu. Tyle że Włosi nie byli gotowi do wojny, liczyli iż wygrają ją przewagą liczebną. Zamierzali oni zająć Triest (ostatecznie im przypadł, ale to już inna historia), ale front utknął nad Isonzo, czyli Soczą.

Włosi próbowali atakować 11 razy (stąd czasem mówi się o 11 bitwach nad Soczą). Ostatnia bitwa, czyli 12, to tak zwana bitwa pod Caporetto, w której atakowały państwa centralne i to one ostatecznie wygrały to starcie. Liczba ofiar po stronie włoskiej wyniosła prawie 950 tysięcy, a po stronie państw centralnych jakieś 520 tysięcy. Czasem nazywa się te bitwy drugim Verdun.

Turystyczna Dolina Soczy
Dziś Dolina Soczy (sł. Dolina Soče) jest mocno reklamowana turystycznie. Obecnie agencje chwalą się, że w 2021 roku był to 9. najlepszy cel podróżniczy w Europie według rankingu European Best Destinations. Głosowanie odbywało się w internecie, w sumie oddano 600 tysięcy głosów, z tego 30 tysięcy na Soczę. Wyprzedziły ją Braga, Rzym, Cavtat, Florencja, Sybin, Paryż, Kefalonia i Kotor. Jak w wielu takich plebiscytach istotny jest kontekst i zabieganie o głosy.

Słowenia zgłosiła jednego kandydata (i to nie oczywistego jak jezioro Bled) i w okresie covidowym dość mocno go promowała przeróżnymi akcjami, w tym także ściąganiem influencerów. Potem w krótkim czasie pojawiło się wiele wpisów na temat tego miejsca, także w polskiej blogosferze, bo ludzie jeździli odkrywać tę nieznaną dotychczas atrakcję. Bardzo dobrze to rozegrano i dziś, choć już ta promocja ustała (i w kolejnych latach nie było się czym chwalić, jeśli chodzi o rankingi), to jednak miejsce zyskało na rozpoznawalności.

Bovec i rzeka Socza
Główną bazą turystyczną jest tu miejscowość Bovec. Tu znajdują się hotele i inna infrastruktura, a nawet lotnisko, ale mówiąc wprost, jak na Słowenię, jest to dość źle rozwiązane. Z prostej przyczyny: Bovec nie znajduje się nad samą rzeką Socza, a jakieś 2 kilometry od niej. Głównym miejscem, skąd zaczynają się rzeczne atrakcje jest Most Čezsoča na rzece Socza. Tu znajdują się budki firm, bardzo duży parking, przebieralnia, zejście do wody i nic poza tym. W okolicy praktycznie nie ma sklepów; wprawdzie są jakieś bary i jedna restauracja, ale w sezonie turystycznym jest to niewystarczające. Brakuje nawet wystarczającej ilości toalet (był jeden toitoi). Liczba turystów jest tu zdecydowanie większa niż możliwości.

Rafting na rzece Socza
Właśnie przy wspomnianym moście swoją budkę i miejsce spotkań miała firma, którą wybraliśmy. Nature’s Ways. Działa tu kilka podobnych w okolicy, cenami specjalnie się nie różnią, nie wiemy, jak jakością, ale raczej to są detale. Jeden z nich to płatność kartą, to warto sprawdzić, bo wiele z tych firm przyjmuje tylko gotówkę. My wszystko załatwialiśmy wcześniej przez Internet, a oni mieli wolne miejsca w godzinach, które nam pasowały, dlatego na nich się zdecydowaliśmy i byliśmy zadowoleni. My rafting chcieliśmy zorganizować w trakcie przejazdu z Siodła Mangart, jako przerwę na pół dnia, udało się to doskonale zgrać.

Po zaparkowaniu poszliśmy do budki, uzupełniliśmy całą dokumentację, a następnie zostało czekać na odpowiednią godzinę. Wówczas zbierano ludzi, podzielono nas na grupy, przewieziono kilkoma samochodami do składu, gdzie rozdano kaski, pianki, zapakowano pontony i następnie ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do bardziej odległego fragmentu rzeki Socza, gdzie ponownie nas podzielono, tym razem już na ekipy pontonów. Chwila przygotowań i płyniemy. Rzeka była dość chłodna, ale przyjemna. To było grupowe pływanie, więc usadzono nas razem z innymi osobami na pontonie, tak by zbalansować. Jednocześnie tych pontonów w grupie było kilka, na każdym osoba sterująca i dowodząca.

Zazwyczaj pływaliśmy sami z skipperem, tu była cała grupa. Potem pływaliśmy podobnie na rzece Trishuli, acz tam towarzyszyły nam jeszcze dodatkowe łódki, które badały teren. Tu nie było to potrzebne, pływanie jest dłuższe ale nie takie trudne. Następnie przeszkolenie. Grunt, by rozumieć komendy wydawane po angielsku i wiedzieć, co zrobić. Reszta znajomości języka nie jest potrzebna. I płyniemy.

Przebieg raftingu
Rafting po turkusowej rzece Socza średnio trwa 3-4 godziny, z czego właściwy spływ to około godziny i trzydziestu minut. Reszta to dojazdy. Jest tu kilka szlaków, najpopularniejszy ma około 10 kilometrów długości. Jedyne czego tak naprawdę nie dostarczają, to ręczników. Dobrze mieć też strój kąpielowy (mimo, że pływa się z pianką, ale w końcu trzeba ją zdjąć). Jeśli chodzi o dokumenty i rzeczy osobiste, można je zostawić w samochodzie, który jest zamknięty i czeka na nas na parkingu docelowym.
Spora część raftingu po rzece Socza była spokojna. Można nawet było się zatrzymać, by sobie popływać w wodzie. Dopiero później robią się atrakcje w postaci kamieni do omijania, nurtów, czy spadów (progów). Standard przy tego typu aktywnościach. Dalej był jeden przystanek, gdzie można było się napić czystej wody ze źródełka i drugi z wejściem na skały, gdzie z jednego pontonu zrobiono zjeżdżalnię. A potem dopłynęliśmy do końca naszej wyprawy, zabraliśmy rzeczy, oddaliśmy sprzęt i odwieziono nas na parking. W trakcie pływania w jednym punkcie czeka fotograf, który robi zdjęcia, te następnie są udostępnione w folderze i można je sobie zgrać. Te raftingi zazwyczaj są oferowane 3 razy dziennie mniej więcej od kwietnia do września.

Ogólnie rzecz oceniając, rafting na rzece Socza to było bardzo przyjemne przeżycie. Widoki są naprawdę przepiękne, pomaga w tym turkusowy kolor wody, góry i zieleń. Całość jest stosunkowo lekka, dostosowana do mniej zaawansowanego uczestnika. Stąd wiele osób korzysta z tej atrakcji z dziećmi. Wszyscy mają się bawić i całość ma być bezpieczna, szarżowania nie ma. Porównując z naszymi wcześniejszymi (nie europejskimi) raftingami ten wypada zdecydowanie bardziej spokojnie.
Utrudnienia pogodowe
Jeszcze jedna uwaga: nasza podróż do Słowenii zbiegła się z ulewami i powodziami. W okolicy jeziora Bled również są możliwe tego typu atrakcje jak rafting, ale tam je odwołano w tym czasie. Za to załapaliśmy się na ponowne otwarcie wąwozu Vintgar (dzień wcześniej był zamknięty). Pisaliśmy do Nature’s Ways i na szczęście dla nas okazało się, że te powodzie nie dotknęły rzeki Socza. Natomiast dodajmy, że ratfing na Bałkanach to dość popularna atrakcja, jak choćby albański kanion Osumi, czy czarnogórska Tara.

Filmy i seriale kręcone w Dolinie Soczy
Koryto rzeki Socza i okolica nieopodal Bovec to miejsce, w którym kręcono film „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian” (2008) Andrew Adamsona. Tutaj nagrywano kilka scen na początku filmu z przekraczaniem rzeki przez Kaspiana, a następnie fragment bitwy pod koniec. Tu wzniesiono most na rzece Beruna, bardzo dobrze widać barwę wody, czyli właśnie typowy turkusowy kolor Soczy. Ponadto nagrywano tu także seriale „Cytadela” (wykorzystano góry Kanin) i „Koło czasu”. Tu wykorzystano Wielki Wąwóz Soczy (Velika Korita Soče), w jednym z odcinków pierwszego sezonu Nynaeve zrzuca Egwene z klifu do wody. Na krótko widać te miejsca także w trzecim sezonie.
Zwiedzanie Soczy i Bovec
Dodajmy, że Socza to nie tylko ratfing. Bovec i okolica oferuje rozmaite atrakcje. Zimą przyciąga narciarzy, głównie w okolice szczytu Kanin. Latem to miejsce dla rowerzystów (kolarstwo górskie), miłośników górskich wędrówek, ale też kajakarzy, czy nawet wędkarzy (są tu dwa miejsca, gdzie łowienie ryb jest dozwolone, a występuje tu choćby pstrąg marmurkowy). Jest tu też tyrolka. Kajakami można pływać zarówno po jeziorach, jak i rzece. Dodatkowo ciekawą atrakcją jest też kanioning, również w kilku opcjach, w zależności od firmy. Jest tu sporo tras do odkrywania. Najbardziej znane miejsca to choćby Wielki Kanion Soczy, czy wodospady Boka (najwyższy w całej Słowenii), czy Kozjak. Acz te wszystkie punkty to całkiem spory obszar, więc zobaczenie ich to raczej kwestia minimum dwóch lub trzech dni.
- Na rafting warto poświęcić pół dnia, ale aktywne zwiedzanie Doliny Socza można rozplanować na kilka dni.
- Najłatwiej dotrzeć z Lublany lub Triestu.
- Wycieczek po okolicy można szukać na GetYourGuide.
- W przypadku samodzielnego przejazdu samochód po Manitobie samochód można wynająć tutaj.
- Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku (i innych mediach), podziel się wpisem lub zapisz się do newslettera.
Słowenia | ||
Dolina Soczy | Jezioro Bled | |
Szlak filmowy | ||
Rzeka Socza | Montreal |