Turcja: Magiczny orient na styku kultur – relacja z podróży do Turcji

Meczet Sulejmana

Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy do Turcji, jeszcze niewiele widzieliśmy o samodzielnym podróżowaniu. Skoncentrowaliśmy się na najważniejszych miejscach, takie wybieranie wisienek z tortu. Czyli Kapadocja, Istambuł, Troja, Efez, Pamukkale czy Pergamon. Były tam jeszcze inne miejsca jak Konya, jezioro Tuz, Antalya czy Ankara, ale raczej na krótko, przejazdem. To nasza krótka relacja z podróży do Turcji, w całości organizowanej na własną rękę.

Cytadela w Diyarbakir
Cytadela w Diyarbakir

Powrót do Turcji

W Turcji zostało jednak sporo do zobaczenia. Jednak jakoś powrót nie miał priorytetu. Tyle że w między czasie wybuchła epidemia COVID-19, więc zaawansowane plany podróży do Uzbekistanu, Peru i mniej zaawansowane powrotu do Izraela, trzeba było odstawić na półkę, szukając okazji i możliwości. Szczęśliwie Turcja była tym krajem, który pozostał otwarty dla turystów, zatem postanowiliśmy tam spędzić dwa tygodnie. Co, jak się okazuje, wciąż jest za mało. Dalej musieliśmy wybierać.

Pergamon
Pergamon

Turecka układanka planu

Poprzednim razem robiliśmy pętlę z Antalyi, tym razem robiliśmy pętlę z Istambułu, ale posiłkując się też samolotami. W pierwszy dzień, a raczej wrześniowy wieczór, wylądowaliśmy w nowym lotnisku w Istambule. Niedaleko, na przedmieściach mieliśmy hotel, tylko po to, by rozprostować nogi, przespać się, a rano rozpocząć właściwą podróż.

Antikabir, Ankara
Antikabir, Ankara

Pierwsze przelot był krótki, na trasie Istambuł – Ankara. Wcześniej miasto widzieliśmy przejazdem, no i odwiedziliśmy muzeum Cywilizacji Anatolijskich. Tym razem także tu wróciliśmy, ale już na spokojnie. Natomiast w stolicy Turcji mieliśmy cały dzień, wystarczająco, by po niej pochodzić. Nadrobiliśmy cytadelę i mauzoleum Atatürka. Ankara to miasto nowoczesne, żeby nie powiedzieć mało klimatyczne, więc początek był spokojny. W pamięć zapada zwłaszcza tureckie jedzenie.

Tarsus (dawniej Tars), uliczka w centrum
Tarsus (dawniej Tars), uliczka w centrum

Relacja z podróży do Turcji: Śladami kebabu

Rankiem kolejnego dnia czekał nas kolejny przelot, tym razem do Erzurum. Właściwie nie mieliśmy go w naszych planach, wynikało to głównie z kwestii logistycznych. Lotów do Kars było mniej i mieliśmy tam problem z wypożyczalnią samochodową, zwłaszcza w kontekście oddania auta po drugiej stronie Turcji. Tak więc padło na Erzurum, nie żeby nie było problemów z wypożyczalnią, ale to już inna historia. Dostaliśmy samochód nienajlepszej jakości, który wymagał serwisowania po drodze, ale wyboru nie było. Pierwszym przystankiem było centrum Erzurum i wizyta w kebabowni. To już jest wschód Turcji. Nie zamówiliśmy wiele, nie zapłaciliśmy wiele, ale ledwo wyszliśmy z tego przybytku i właściwie nie potrzebowaliśmy już kolacji, mimo że to był początek dnia. Wschód Turcji jest inny, bardziej gościnny, mniej turystyczny, a jedzenia jest tu w bród. Porcje potrafią być naprawdę olbrzymie, a zagraniczni goście bywają dodatkowo dopieszczani.

Erzurum
Erzurum

Relacja z podróży do Turcji: Dawna Armenia

Nim dotarliśmy do Kars, mieliśmy jeszcze jedno miejsce do zobaczenia, Ani. To akurat przykład ciemnej historii Turcji, która do dziś nie została uporządkowana. O ile ludobójstwo Ormian to już jest historia, o tyle wymazywanie pamięci i lekceważenie tych wydarzeń to teraźniejszość. Ani to dawna stolica Armenii, miasto znajdujące się tuż przy granicy. Ważne stanowisko archeologiczne dla ormiańskiej kultury. Dziś owszem, można je zwiedzać, ale jest raczej porzucone. Gdzieś tam znajdują się tureckie flagi. Wiele miejsc jest zaniedbanych, nieopisanych, trudno poznać historię tego miejsca. Chodzi się raczej jak po rumowisku.

Stanowisko archeologiczne Ani
Stanowisko archeologiczne Ani

Samo Kars natomiast także dużego wrażenia na nas nie zrobiło. Z prostego względu: najbardziej atrakcyjna część to okolica cytadeli, a tu wszystko było w przebudowie. Docelowo będzie to piękny teren spacerowy z możliwością wejścia na fortecę i oglądania świątyń i mostu na dole. Wówczas zabytki były, ale budowa wokół nich przeszkadzała.

Cytadela w Kars
Cytadela w Kars

W poszukiwaniu zaginionej arki, czyli u podnóża Araratu

Z Kars czekał nas spory przejazd do Wan. Interesujący, bo mijaliśmy Ararat. Kolejne istotne miejsce dla Ormian, ale znów po tureckiej stronie granicy. I tu chyba się zaczyna ten najciekawszy fragment tureckiego Kurdystanu, dający wiele do odkrycia. Piękny, przyjazny, ale z konfliktem zawieszonym w tle. Kontrole policyjne, latające drony, a jednocześnie otwarci i gościnni ludzie.

Widok na Ararat
Widok na Ararat

To przykład tureckiej układanki i podobnie jak to miało miejsce w Ani, tak i tu nieturecka historia jest marginalizowana, ale wciąż żyje i można jej doświadczyć. Zaś tutejszą gościnność doświadczyliśmy przy drodze. Zatrzymaliśmy się, by od ulicznego sprzedawcy kupić arbuza. Nie dało się. Protestował. Pieniędzy nie wziął, bo jesteśmy gości, a do Kurdystanu mało kto przyjeżdża. A i nie skończyło się na jednym arbuzie, a całym zestawie różnych, starannie wybranych melonów.

Forteca Wan
Forteca Wan

Relacja z podróży do Turcji: Turecki Kurdystan

Wan i okolice wymagają trochę czasu, więc do Mardin dotarliśmy dość późno. Na tyle, by zjeść i położyć się, ale następny dzień w większości poświęcamy temu miastu. I ono nas oczarowało swoim klimatem.

Mardin
Mardin

W Diyarbakir zatrzymujemy się po drodze. Oglądamy przede wszystkim cytadelę w tej nieformalnej stolicy Kurdystanu. Spoglądamy na Tygrys. To jest miasto, w którym można by spędzić więcej czasu, ale śpieszmy się do kolejnego punktu, jakim jest góra Nemrut. Jeśli Wan nam się podobało, Mardin nas oczarowało, tak Nemrut to już jedna z najlepszych atrakcji tego wyjazdu. Zwłaszcza, gdy poszliśmy tam na wschód słońca. To, i zdobycie góry jest już samo w sobie ciekawe, a jak do tego doda się historię i te słynne rzeźby? Tu już widać różnicę. Turcy nie boją się historii starożytnej, wręcz przeciwnie, ta jest tu jak najbardziej na miejscu. Co oczywiście służy temu miejscu.

Góra Nemrut
Góra Nemrut

Relacja z podróży do Turcji: Wspaniałe zabytki i śladami 007

Ale kolejny punkt jeszcze bardziej nas zaskakuje. To Göbekli Tepe, czyli prawdopodobnie najstarsza świątynia na świecie. Miejsce, gdzie narodziła się cywilizacja. Istotne z powodu historii, niekoniecznie prezentowanych znalezisk. Ale dało się z tego wycisnąć bardzo wiele. Udało się połączyć dobry kunszt wystawienniczy z bogatą wiedzą i wyszło arcydzieło.

Droga do Göbekli Tepe
Droga do Göbekli Tepe

Po pewnych kłopotach z samochodem (tych wymagających serwisowania) docieramy do Adany. Znów miastu można by poświęcić co najmniej jeden dzień, ale traktujemy je bardziej jako nocleg na trasie. Bardziej interesuje nas park Topasir i zamek Gülek (w parku jest wiadukt Varda, gdzie kręcili Bonda – „Skyfall”), a następnie zdecydowanie bardziej historyczny Tars, czy obecnie Tarsus.

Wiadukt Varda
Wiadukt Varda
Lej Raj/Niebo (Cennet-Cehennem)
Lej Raj/Niebo (Cennet-Cehennem)

Riwiera Turecka

Dalszy plan to przede wszystkim przejechanie Riwiery Tureckiej i robienie przystanków przy zabytkach, których nie widzieliśmy. Niewiele czasu poświęcamy na duże miasta, staramy się unikać kurortów, chyba że trzeba przez nie przejechać (można też przenocować). Ale tu już widać, że Turcja się zmienia, jest inna. Ludzie nadal są przyjaźni, ale już nie aż tak otwarci. Jedzenie dalej jest dobre, ale trochę bardziej robione pod gust turystów, no i porcje są mniejsze, a ceny większe. Za to praktycznie nie ma kontroli, angielski robi się bardziej znany. Zabytki są głównie antyczne, w znacznej większości greckie (helleńskie) i to jest coś co już Turkom nie przeszkadza. To historia, której się nie ukrywa, można nawet się nią szczycić, ale nie ma już dziś dużego znaczenia. Innymi słowy, nie zmieniliśmy kraju, ale zmieniliśmy świat. Smak orientu trochę osłabł.

Anemurium
Anemurium
Alanya
Alanya

Tę przygodę z Riwierą zaczynamy od Nieba i Piekła. A potem czeka nas spory przejazd do Anemurium. W Alanyi najbardziej interesuje nas zamek. Tu też stykamy się z masową turystyką i nie jest to coś, czego by nam brakowało. Na kanion Sapadere udaje się nam odpocząć, bo przybywamy tam wcześnie, ale gdy wyjeżdżamy, tłumy na parkingu są zniechęcające.

Kanion Sapadere
Kanion Sapadere
Świątynia Apollo, Side w Turcji
Świątynia Apollo, Side w Turcji

Są jednak miejsca, gdzie tłumy się rozchodzą. Dobry przykład to Side. Parking przy centrum duży i wypełniony, ale zwiedzało się nad wyraz przyjemnie. Zwłaszcza, że to ciekawe miejsce, może nie perełka na miarę Mardin, ale z pewnością warto polecić. Side łączymy z Aspendos.

Teatr Aspendos w całej okazałości
Teatr Aspendos w całej okazałości
Rafting w kanionie Köprülü
Rafting w kanionie Köprülü

Wieczorem zaś docieramy do Antalyi. Duże miasto, ale nie poświęcamy mu specjalnie czasu. W hotelu delektujemy się łaźnią turecką pod wieczór, a rano szybko przechodzimy przez starówkę. Zaczynamy bardzo wcześnie, gdy jeszcze nie ma tu ludzi. Natomiast tego dnia są dwie inne atrakcje. Pierwsza to kanion Körpülü, gdzie bierzemy sobie rafting. Przyroda i jeszcze aktywny wypoczynek dobrze nam robi, przy tych wszystkich przejazdach. A potem, kości rozprostowujemy w Perge, czyli stanowisku archeologicznym.

Perge
Perge
Antalya
Antalya

Relacja z podróży do Turcji: Turcja Licyjska

Później przenosimy się do Licji i tu jest kilka atrakcji. Pierwsza atrakcja to nocne wejście na górę Chimera, po zmierzchu głównie ze względu na ognie. Potem mamy Olympos i Myrę. Dwa stanowiska archeologiczne, choć już nie tak duże. Następnie bazujemy w Fethiye. Wiele o tym miejscu można powiedzieć, choćby to, że Bonda tu kręcili (także „Skyfall”), i że ma ciekawe grobowce, ale to głównie kurort. Dla nas baza wypadowa.

Grobowce w Myrze
Grobowce w Myrze
Olympos
Olympos

Bo jest tu co zobaczyć. Po pierwsze kanion Saklikient, znów przyroda, znów aktywny wypoczynek i jedna z rzeczy, na którą długo czekaliśmy. Chcieliśmy też zobaczyć Dolinę Motyli, ale to już było po sezonie, więc odpuściliśmy ją przed wyjazdem. Z motylami nie odpuściliśmy do końca, ale to już zupełnie inny, późniejszy wyjazd – na Rodos i tamtejszą Dolinę Motyli we właściwym terminie.

Wąwóz Saklikent
Wąwóz Saklikent
Grobowce licyjskie w Fethiye
Grobowce licyjskie w Fethiye

Za to udało się zobaczyć jeszcze dwa kolejne stanowiska archeologiczne – Ksantos i Patara. I żeby nie było, wciąż nie mamy dość. Noclegową Fethiyę zamieniamy na Marmaris. Tym razem dlatego, by ograniczyć sobie przejazdy kolejnego dnia. Stare centrum jest, ale znów to kolejny kurort, zaś w naszym hotelu wieczorem był pokaz drag queen i impreza. Szczęśliwie udało się nam zasnąć.

Ksantos
Ksantos
Patara
Patara
Marmaris, Turcja
Marmaris, Turcja

Relacja z podróży do Turcji: Turcja Egejska

Powoli jednak musimy już baczyć na czas, a także to, że najważniejsze stanowiska archeologiczne w tej części Turcji widzieliśmy już wcześniej. Udaje nam się jednak znaleźć perełkę – Afrodyzję. Po niej docieramy do Izmiru. I tu już zmieniają się nam priorytety. Zostały nam do zobaczenia miasta, które chcemy lepiej poznać, dać im więcej czasu, poszwędać się po nich. Izmir jest pierwszy, ze swoimi bazarami i swoją powolnością.

Afrodyzja, Turcja
Afrodyzja, Turcja
Izmir i zatoka izmirska przed zachodem słońca
Izmir i zatoka izmirska przed zachodem słońca

Dziedzictwo Bizancjum i Osmanów

Druga jest Bursa, dawna stolica Imperium Osmańskiego. Też urokliwa, bardziej historyczna. Trzeci jest Stambuł. Ale tam już byliśmy. Niemniej jednak spędzamy tam sporo czasu. Do niektórych miejsc wracamy. Błękitny Meczet akurat jest w remoncie, Hagia Sofia zmieniła swoje oblicze (jest czynnym meczetem, nie muzeum). Ale też lepiej poznajemy miasto i oglądamy rzeczy, które wcześniej musiały wypaść. Stambuł to dobre miejsce na zakończenie tej podróży, bo znów to jeszcze inny świat. Zwiedzało się przyjemnie, turystów mniej (co nie znaczy, że wszędzie mało), jeśli chodzi o restrykcje COVIDowe nie było tak uciążliwie. Turcja zaś wciąż ma jeszcze kilka miejsc, które czekają na „trzecią odsłonę”.

Bursa, Wielki Bazar
Bursa, Wielki Bazar

Drugi raz był zdecydowanie bardziej intensywny i ciekawszy niż pierwszy. Za pierwszym wybraliśmy najbardziej znane miejsca. Za drugim udało się posmakować Turcji, w szczególności tej wschodniej, orientalnej i magicznej. Choć nie planowaliśmy tam wrócić szybko, raczej był to kierunek z wirusowego musu, jednak nie żałujemy. A zwiedzanie Kurdystanu bardzo nam przypomniało jak uwielbiamy klimat Bliskiego Wschodu. Zaś kilka miejsc z tej wyprawy zrobiło na nas fenomenalne wrażenie.

Hagia Sofia nocą, Stambuł
Hagia Sofia nocą, Stambuł

Informacje praktyczne

Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak turecki
Relacja
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły